Garmin Enduro Trails Adventure 2024 by Cannondale

Otwarty dostęp

Tekst: Marcin “Tasman” Pałka
Zdjęcia: Organizator

W miniony weekend miałem okazję poszwędać się trochę po Bielsku Białej i okolicach w ramach udziału w Garmin Enduro Trails Adventure 2024 by Cannondale. Mimo, że na udział zdecydowałem się w ostatniej chwili, a wszystkie przesłanki mówiły bym nie jechał, cieszę się bardzo, że ostatecznie wsiadłem w sobotę na rower. 

To była wycieczka w starym, dobrym stylu - z wizytami w schroniskach i sklepach, w luźnej atmosferze i bez napinki u większości uczestników. Nikt z niemal 70 startujących nie znał przebiegu trasy i przynajmniej w teorii nie mógł wcześniej trenować na trasach. Pod opieką przewodników, w 3 grupach, ruszyliśmy z Błoń w kierunku Stalownika, by czerwonym szlakiem wspiąć się na Magurkę. Tempo największej grupy - hobby, w której przyszło mi jechać było całkiem dobre. Dla niewprawionych riderów czasem zbyt wysokie. Jakiś przypadkowy rowerzysta pchający rower tą samą trasą nawet stwierdził: "Eeeeee, wszyscy na wspomaganiu", mimo że w naszej grupie elektryków nie było. Niektóre postoje niestety się przeciągały, ale dzięki temu był czas na rowerowe rozmowy i chwalenie przejechanych singli... A było co chwalić. 

Świeża, dosłownie i w przenośni, trasa Sharpi, zbudowana pod okiem Kuby Jonkisza na zboczu Magurki Wilkowickiej, to esencja enduro. Szybka, kręta ścieżka wijąca się między krzaczkami borówek (lub jak kto woli, jagód), z kilkoma nieoczywistymi nawrotami i naturalnymi "zasysaczami", nie była trudna technicznie, jednak jadącym ją on-sight zawodnikom mogła przysporzyć problemów. Dodając do tego oznaczenie oesu tylko za pomocną strzałek na drzewach (co było zamysłem organizatora), nie dziwne, że kilka osób już na pierwszych metrach za startem pomyliło trasę. Jadąc tą ścieżką, świeża ściółka latała wkoło, a opony często łapały poślizg.

Po kolejnej przerwie i uzupełnieniu płynów wszystkie grupy rozpoczęły wspinaczkę w kierunku Łysej Góry, gdzie był zlokalizowany drugi odcinek mierzony - Bumer. Naszą grupę prowadził jako przewodnik jej budowniczy - Boxer. Trzeba dodać, że osoby jadące na elektrykach miały wcześniej do pokonania niełatwy technicznie power stage. Z uwagi na fakt, że wspomagana prądem część ekipy jechała jako pierwsza, gdy analogowe rowery dotarły na szczyt, elektryki właśnie kończyły swój drugi tego dnia odcinek mierzony. 

Kolejny stage - Bumer miał nieco inny od Sharpiego charakter, był bardziej kamienisty, techniczny, ale równie kręty. Myślę, że każdemu z zawodników sprawił on przyjemność, a kilka małych skoczni dodało trasie zabawowego charakteru. 

Po zakończeniu tego odcinka oddaliśmy chipy pomiarowe i udaliśmy się na dalszą część wycieczki ku Szyndzielni. Tam w okolicach Kołowrotu pokonaliśmy trasę B2, już bez pomiaru czasu i dla czystej przyjemności. Przez cały dzień żar lał się z nieba i część uczestników odpuściła sobie tę część programu dnia, by zamiast tego schłodzić się w rzece czy przed rozdaniem nagród wziąć prysznic. 

Całość tych "zawodów - wycieczki" oceniam na 5 z małym minusem. Można było na początku dnia rozdać uczestnikom mapkę lub ślad gpx z zaznaczonymi punktami zbiórek. Uniknęlibyśmy wtedy dłużących się przerw w jeździe, które miały za zadanie zebranie całej grupy. Jakiś podstawowy bufet na trasie też by nie zaszkodził. Mimo informacji, że nie ma na trasie punktu żywieniowego, nie każdy z zawodników zaopatrzył się w wystarczającą ilość płynów, a przy sobotnim upale było to sprawą kluczową. 

O godzinie 18.30 najlepszym w poszczególnych kategoriach wręczono dyplomy, puchary i nagrody. Puchary dla każdej kategorii miały inny, równie ciekawy kształt. To miły akcent na zakończenie imprezy, wielka piona dla ekipy Enduro Trails.

Po rozdaniu można było obejrzeć pokaz triczków w wykonaniu najlepszych zawodników i poskakać na koncercie. 

Pełne wyniki zawodów tutaj:

https://www.sportident.co.uk/results/JutraRaceCenter/2024/et-adventure/

Przypisy