Wrażenia z jazdy
Nowy TCR początkowo nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Bez wątpienia bardzo harmonijny i elegancki, ale zarazem oszczędny w formie z subtelną grafiką. A jednak wystarczyło zaledwie kilka minut kontaktu na żywo, abym poczuł dreszcz emocji. Co za maszyna!
Pisanie, że TCR jest megadynamiczny i szybki to truizm w czystej postaci. Tego oczekuje się po rowerze ważącym 6,8 kg, wyposażonym w bardzo lekkie koła. Niestety w rowerach nie da się tego łatwo wyrazić przy pomocy wymiernych liczb i pozostaje tylko próba opisania niesamowitego wrażenia mocy i lekkości, jakiego doznaje kolarz, gdy rower po kilkunastu obrotach korbami przekracza 40 km/h i nadal chce przyspieszać. Dosłownie czuć, jak każdy wat energii przekłada się na prędkość, a rower nie jedzie, tylko leci. Niska pozycja, aerodynamika ramy oraz wysoki profil kół sprawiają, że nie tylko przyspieszenie, lecz także jazda z dużą prędkością jest wyjątkowo efektywna. Nie ma najmniejszego problemu z utrzymywaniem prędkości powyżej 40 km/h. Jeden z testerów raportował, że na płaskich odcinkach udawało mu się „zamykać budzik”, czyli osiągać maksymalną prędkość, na jaką pozwala napęd. Jak twierdził – na jego własnym rowerze dysponującym wolniejszymi przełożeniami zdarza mu się to bardzo rzadko. I niech Was nie zwiedzie pozornie mała wielkość dużej koronki w korbach AXS. Najszybsze przełożenie, jakie oferuje napęd 48x10, pozwala uzyskać o 0,8 km/h większą prędkość (przy tej samej kadencji) niż klasyczny zestaw półkompaktowy 52x11. Jeżeli dla kogoś to mało, to SRAM oferuje zestaw większych koronek 50/37 z., które pozwolą uzyskać o 2,1 km/h wyższą prędkość niż standardowe koronki 53/39 z.
