NZ MTB RALLY 2024

120 kolarzy z całego świata zebrało się w 2 weekend marca w Nelson w Nowej Zelandii na inauguracyjnym NZ MTB RALLY.

Ekscytacja była duża, obiecująca prognoza pogody i pełna sytych singli na trasie tego niemal tygodniowego enduro. Dla większości zawodników(z wyjątkiem lokalesów) będzie to pierwsza wizyta w regionie Nelson. Chociaż reputacja tego regionu związana z długimi, surowymi i naturalnymi trasami jest legendarna w kręgach wyścigowych Nowej Zelandii, to w porównaniu z takimi torami jak Queenstown czy Rotorua, Nelson pozostawał dotąd w cieniu dla międzynarodowej publiczności.
Te zawody obiecywały zmienić ten stan rzeczy dzięki tygodniowej, niezwykle intensywnej i najlepszej z najlepszych tras okrążających najwyższy szczyt Południowej Wyspy Nowej Zelandii.

Organizatorom- TrailAddiction (wcześniej m.in. Trans-Savoie, Enduro2) zależało na tym, aby kolarze dobrze wystartowali, więc uczestnicy mogli cieszyć się dodatkowym dniem "zerowym" w obozie bazowym; mogli pokonać jetlaga(zmęczenie spowodowane zmianą strefy czasowej). Niektórzy zawodnicy wykorzystali ten czas na spróbowanie lokalnych potraw i napojów.

DZIEŃ 1 – WĄWÓZ WAIROA

Po pełnych obietnic zapowiedziach organizatorów nie było opcji zacząć "na spokojnie". Najpierw był 30-minutowy transfer z obozu wąską żwirową ścieżką w głąb wąwozu rzeki Wairoa. Ta głęboka, nierówna dolina zakupiona w latach 90. przez tajemniczego miliardera, by stworzyć tam rowerowy Disneyland dla riderów na prywatny użytek właściciela i jego kumpli. Był budowany ręcznie przez kilka lat przez trail builderów wybranych spośród najlepszych na świecie.
Los chciał, że cały obiekt został niedawno podarowany Departamentowi Ochrony Nowej Zelandii, który z kolei przekazał go Nelson MTB Club. To nie bajka, tylko 72 km tras rowerowych zlokalizowanych w pięknie porośniętych lasami bukowymi rejonie.
Tego dnia mieli tam wstęp tylko zawodnicy NZ MTB Rally. W menu znalazło się 8 kozackich etapów, na które zawodnicy dostawali się podczas 3 długich dojazdówek.
Dotarcie tutaj nie jest łatwym zadaniem, ale załoga The Rally była dobrze przygotowana z flotą pojazdów 4x4 różnych kształtów i rozmiarów.

Pierwsi riderzy wyruszyli na trasę chwilę po godzinie 09:00, a na metę wyjechali już o godzinie 15:00, pokonując 2800 m zjazdu w zamian za jedyne 800 m wspinaczki.

Dyrektor wyścigu i doświadczony przewodnik MTB Ali Jamieson podczas briefiengu ostrzegł zawodników, że każdemu, kto uważa, że 2800 m zjazdu w ciągu dnia to nic wielkiego, najlepiej będzie wstrzymać się z komentarzem do końca dnia. Trasy są w 100% ręcznie zbudowane i choć niesamowicie płynne, jeśli się skupisz i dasz z siebie wszystko będą przyjemnością , ale jeśli nie- ukarzą cię. Tak czy inaczej, nie spodziewajcie się flow i najkrótszych chwil jazdy bez hamulców w dowolnym momencie dzisiejszych odcinków.
Nie było łatwo dotrwać do końca dnia, by wjecjać na metę po imponującym moście wiszącym nad czystymi wodami rzeki Wairoa. Ci, którzy szczęśliwie zakończyli swój dzień, mogli racząc się złotym płynem obserwować innych zawodników wracającymi z trasy, schodzącej z wysoka przez dolinę. Organizator zapewnił nawet trąbki, by można było kibicować innym finiszującym.

Hitem dnia jest 19-letni Matthew Fairbrother, który podejmuje wyzwanie, by ukończyć cały tydzień wyścigu bez wsparcia(w formacie self support). Oznacza to nie tylko brak korzystania podczas transferów z shuttle busów i helikopterów, ale także brak zakwaterowania, wyżywienia, a przede wszystkim zakaz przepraw statkiem.

Najlepsze jest to, że ten młody zawodnik nie tylko przetrwał pierwszy dzień, ale także go wygrał uzyskując łączny czas odcinków mierzonych 50'46"(8 etapów). Nie miał niestety czasu czekać na wyniki, ponieważ musiał wyruszyć w drogę, by pokonać dodatkowe 80 km do startu kolejnego dnia-szczytu Takaka Hill(ok.1000m w pionie) i rozłożyć się tam z obozem.

DZIEŃ 2 – GOLDEN BAY

Po intensywnym dniu 1, uczestnicy rozpoczęli kolejny dzień od 60-minutowego transferu autokarem w kierunku Golden Bay i Parku Narodowego Abel Tasman.
Po rozładunku i porannej kawce w The Woolshed Cafe na szczycie prawie 1000m wzgórza z widok na morze riderzy ruszyli na trasy.

Na rozgrzewkę zawodników czeka 10 km singletrack, położony w prastarym lesie parku narodowego; jest to jedno z niewielu miejsc w Nowej Zelandii, gdzie dozwolona jest jazda na rowerze po obszarach chronionych.Ogromne, majestatyczne stare drzewa, gigantyczne paprocie i śpiew lokalnych ptaków działały kojąco na zmysły jeźdźców.
W przeciwieństwie do bardzo technicznych i  stromych tras dnia pierwszego, dzisiejsze trzy odcinki poprowadzone na terenie rezerwatu są super flow, co wywołuje uśmiechy na twarzy wszystkich uczestników. NZ MTB Rally posiada certyfikat zerowej emisji dwutlenku węgla dzięki czemu mogą się tu odbyć te zawody.

Po 3. etapie kolarze używając shuttle'a wracają na wysokość 1000 m n.p.m., a tam czeka ich transfer biegnący malowniczą ścieżką przez prywatne pola uprawne. Po 90 minutach jazdy zawodnicy docierają do bramki startowej ostatniego tego dnia etapu 4, zlokalizowanego w rezerwacie przyrody Kaiteriteri.

Ten ręcznie zbudowany szlak ma podłoże z piaskowca, składa się z mieszanki płyt skalnych i korzeni. To, co wygląda na płaty śniegu na szlaku, w rzeczywistości jest naturalną skałą kwarcową. Nikt nie ma czasu zajmować się geologicznym aspektem sprawu- trzeba jechać dalej!

Gdy większość delektowała się ciężko zarobionym, zasłużonym piwem na plaży, Matt Fairbrother dotarł równie, wywołując gromkie brawa. Teraz zaczynał docierać do wszystkich ogrom jego wyczynu. Po 2 dniach wyścigów Matt pokonał już dodatkowe kilka tysięcy metrów wspinaczki i przebył ponad 200 km więcej w porównaniu do wszystkich pozostałych uczestników wyścigu. Co jeszcze bardziej niezwykłe? Po drugim dniu, gdy zmęczenie zaczęło odgrywać coraz większą rolę, z czasem 26:03 na 4 etapach, Matt zajął 2. miejsce ze stratą zaledwie 8 sekund do prowadzącego. Nie miał czasu napawać się dobrym rezultatem, bo chwilę potem wyruszył ze swoim kajakiem, kierując się do następnego celu wyścigu: Cable Bay(7 godzin wiosłowania).
Podsumowując generalkę, po niesamowitym występie pierwszego dnia Fairbrother nadal jest najszybszy- 1:16:49 po 2 dniach zawodów, co daje mu 24 sekundy przewagi nad 2. miejscem (Allman) i 2,5 minuty przed trzecim Mattem Beer z Pinkbike.
W kategorii kobiet lokalna zawodniczka Rae Morrison, powiększyła swoją przewagę nad drugą w kolejności Morgan Jonnier z Francji do niecałych 3 minut.

DZIEŃ 3: CABLE BAY

Po nocy spędzonej w kwaterach na plaży zawodnicy nie mogą się doczekać 80-minutowego rejsu łodzią o wschodzie słońca do Cable Bay Adventure Park.
Podczas rejsu na pokładzie serwowane jest śniadanie i kawa, niesamowite widoki gratis. Niestety, nie było śladu stada składającego się z kilkunastu delfinów, które poprzedniego wieczoru towarzyszyły Mattowi podczas jego samotnej 6-godzinnej przeprawy kajakowej.

Po opuszczeniu łodzi zawodnicy udali się do swoich rowerów i popedałowali w kierunku pierwszych tego dnia oesów.

Cable Bay oferuje szeroką gamę tras, od naprawdę łatwych, po zaawansowane i trudne technicznie odcinki.

Dzisiejsze 6 odcinków zostało wykonanych ręcznie klucząc pomiędzy ogromnymi paprociami, które przywodzą na myśl scenografię z Parku Jurajskiego. Cable Bay Adventure Park, nasi gospodarze, to wizytówka niesamowitej społeczności Nelson MTB. Załoga złożona z około 30 ochotników zbudowała cały park ręcznie w ciągu ostatnich 3 lat, regularnie spotykając się we wtorkowe wieczory. Ten ośrodek zyskał już sławę w społeczności MTB, będąc niedawno gospodarzem Mistrzostw Nowej Zelandii w Enduro.

Ostatnie etapy odbyły się w sosnowym lesie, oferującym szybkie, strome i pylące trasy. Jednak na finiszu dnia na twarzy każdego z riderów można było zobaczyć tylko uśmiechy.

DZIEŃ 4 – COPPERMINE SADDLE

Każdy dzień na NZ MTB RALLY to nowa przygoda i dzień 4 nie był inny. Ale wszyscy zawodnicy szczególnie nie mogli się doczekać tego- pierwszy z dwóch dni Heli-Bike!

Oczywiście sam lot helikopterem był warty tej podróży... nie wspominając o niesamowitym zjeździe na dół. Nie codziennie zdarza się, że wspinasz się na szczyt góry z rowerem wyrzuconym z boku helikoptera, w surowym, ale pięknym krajobrazie Nowej Zelandii.

Na szczycie było epicko, nim ruszysz na trasy Coppermine, przelatujesz bezpośrednio nad innymi jadącymi zawodnikami. Emocje sięgają zenitu!

Temu gościowi powinni przyjrzeć się lekarze od głowy. Kto inny, gdyby zaoferowano mu darmowy przelot helikopterem, odmówiłby? Matthew Fairbrother — niezłomny i zdecydowany w swojej misji samodzielnego pokonania całego wyścigu.

Szlak Coppermine Trail (OS1) został zbudowany przez górników w latach 90. XIX wieku jako korytarz handlowy prowadzący do odległych kopalni Chromite powyżej Nelson. Kopalnie okazały się mniej hojne, niż początkowo oczekiwano, a wydobycie zatrzymano niedługo po jego rozpoczęciu. Obecnie jest to szlak wspólny (rowerzyści i piesi), ale dzięki dużym inwestycjom ze strony agencji turystycznej Nowej Zelandii jest naprawdę dobrze utrzymany.  Jest niezwykle trudny do ścigania się ze względu na płaskie zakręty pełne małych toczących się kamieni i kilka sekcji podjazdowych, na których możesz stracić oddech, jeśli zależy Ci na dobrym wyniku!

Aby dotrzeć do odcinków 2 i 3, połowę podjazdu pokonano transportem 4x4, a resztę podjazdu pięknym singletrackiem ze wspaniałymi widokami na zatokę Nelson i odległe góry Kahuranghi nad Parkiem Narodowym Abel Tasman.

Os2 był prawdopodobnie jednym z najtrudniejszych w tym tygodniu: nazwany przez lokalny klub „Peaking Ridge”- jest stromy, pełen korzeni czarnego buku i trudnych zakrętów! Czysta jazda terenowa, która pasowała najbardziej pewnym siebie zawodnikom i rzucała wyzwanie tej słabszej technicznie reszcie.

Odcinek 3 nie był obowiązkowy dla wszystkich zawodników – tylko ci ścigający się na „rozszerzonej” trasie wrócili, aby się na nim ścigać. Nazwano go „629” ze względu na deniwelację terenu. To kolejny klasyk Nelson, który oferuje zarówno techniczne i strome zakręty, jak i naprawdę szybkie i płynne fragmenty! Idealne połączenie dla osób, które chcą wykazać się szerokim zestawem umiejętności technicznych.

Na kolejny stage zawodnicy musieli się dostać w pełni o swoich siłach. Po długim i czasami stromym podjeździe kolarze mogli cieszyć się piękną panoramą miasta Nelson, po czym wskoczyli na szybki i płynny bikeparkowy etap 4 docierając nim prosto do miasta.

DZIEŃ 5 – WAKAMARINA

Przedostatniego dnia wyścigu udaliśmy się w rejon Wakamarina. W programie: lot helikopterem na szczyt w celu odkrycia niesamowitych lasów oferujących szaloną różnorodność krajobrazów i terenu: czarne buki, paprocie, mnóstwo liści i korzeni!
Po godzinie w autobusie i 8 km pedałowania, piloci załadowali po 5 zawodników do helikoptera i wyruszyli do punktu zrzutu w „Foster's Hut” Departamentu Ochrony Środowiska, położonego w siodle w pobliżu szczytu legendarnego szlaku Wakamarina. Kiedy mówimy „lądowisko dla helikopterów”, tak naprawdę mamy na myśli róg pola kempingowego. Co najmniej jednego, niczego niepodejrzewającego lokatora przyczepy czy namiotu, brutalnie obudził odgłos śmigieł helikoptera.

Załoga medyczno-ratownicza znalazła się jako pierwsza na szczycie. Na tym etapie najważniejsze były środki ostrożności ze względu na skomplikowaną dostęp do tego miejsca, gdyby ktoś potrzebował pomocy. Na szczęście dzień minął bez konieczności przeprowadzania ewakuacji medycznej.

Po krótkim, ale intensywnym przelocie nad okolicznymi szczytami i kanionami, wstrząsanym podmuchami potężnego wiatru śmigłowcem, każdy pasażer dostał już zastrzyk adrenaliny jeszcze przed pierwszym obrotem pedałów!

Etap 1 był szybki i sypki. Przejechanie go "blind"(jak we wszystkich 27 etapach) było głównie sprawdzianem tego, kto jest gotowy po prostu puścić heble i wytrzymać szaloną przejażdżkę po nieznanej trasie.

Transfery między oesami były tego dnia jednymi z najtrudniejszych w tym tygodniu i wymagały od zawodników pchania lub czasami niesienia roweru. Nagrodą za ten wysiłek były kolejne niesamowite odcinki mierzone kończące się, a jakże w okolicach Nelson.

DZIEŃ 6 – NELSON CITY

W ostatni dzień zawodów 120 uczestników wyruszyło na trasę prosto ze swojego zakwaterowania w centrum Nelson. Zawody były pomyślane częściowo jak promocja niesamowitej i łatwo dostępnej jazdy w tym regionie, organizatorom zależało więc na rozpoczęciu i zakończeniu dnia dosłownie w centrum miasta.

To miał być kolejny pracowity dzień, z 5 odcinkami specjalnymi, kilkoma przyjemnymi dojazdówkami "w korbach" i kilkoma podwózkami autami terenowymi. 30-minutowy płaski, malowniczy singletrack wzdłuż rzeki Maitai w mieście zaprowadził zawodników na szczyt wzgórza, z którego roztacza się widok zarówno na miasto, jak i malowniczą Zatokę Tasmana. Po raz kolejny panowała charakterystyczna dla Nelsona słoneczna pogoda i na początku pierwszego etapu zawodnicy mogli podziwiać widoki jak z pocztówki na Kaiteriteri i Park Narodowy Abel Tasman.

Na zawodników czekała nie lada gratka, pokonując pierwszy szlak tego dnia, cały zjazd o długości 5,1 km / 746 m po ręcznie wyciętej trasie przez rdzenny las Nowej Zelandii – Te Ara Koa (Szlak do szczęścia). Trasa jest tak dobra (i tak długa), że organizatorzy w nietypowy sposób dali zawodnikom przerwę w połowie etapu, dzieląc etap na dwie oddzielne części mierzone.

Niestety dobry nastrój zburzyła wiadomość , że francuska zawodniczka Morgane Jonnier upadła pod koniec pierwszego etapu i z powodu paskudnej kontuzji barku musi jechać do szpitala. Dostęp do tej części trasy nie był łatwym zadaniem i choć odpowiedzialna załoga natychmiast pojawiła się na miejscu zdarzenia, a niedługo potem nad głowami przeleciał helikopter, Morgane cierpiała przez ponad godzinę, zanim udało się wciągnąć do śmigłowca za pomocą noszy z wyciągarką.
Było to dobre przypomnienie, że chociaż w tym wyścigu chodzi o dobre czasy i wynik, nieodłącznego ryzyka związanego z naszym sportem nigdy nie można całkowicie wyeliminować.

Domyślamy się, że ten incydent był szczególnie trudny do zniesienia dla Morgane, która zajmująca w sumie 2. miejsce deptała po piętach liderce wyścigu Rae Morrison i naciskała na nią przez cały tydzień. Morgan spędziła noc w rękach medyków w szpitalu Nelson, a następnego ranka została wypuszczona. Wszyscy życzymy Morgane Jonnier powrotu do zdrowia i mamy nadzieję, że jak najszybciej powróci do światowej formy zawodniczej.

Po niemal tygodniu zmagań riderzy osiągnęli imponujące łączne czasy mierzone etapów. Na „rozszerzonej” trasie The Rally po 6 dniach wyścigów, było to prawie 3 godziny ścigania dla czołówki, zwykli śmiertelnicy dużo ten czas przekroczyli. Rae Morrison jako najszybszej zawodniczka osiągnęła  imponujące 5. miejsce(na 120 startujących)w kategorii "Open".

Drugie miejsce wśród kobiet zajęła Niemka Cindy Hoffman z czasem 3:45:26, a trzecie Kanadyjka Gemma Elford (4:10:15). Wyróżnienie należy się Francuzce Morgane Jonnier, która niestety uległa wypadkowi ostatniego dnia wyścigów i w ten sposób tracąc 2.miejsce.

MATTHEW FAIRBROTHER zwycięża po 6 dniach ściganki enduro bez wsparcia, pokonując łącznie 582 km i 17 300 m przewyższeń!
Chris ALLMAN jest drugi, Matt BEER (Pinkbike) jest trzeci!

W kategorii Masters mężczyzn (40+) najszybszy czas uzyskał Mark Skroblin (03:04:24), kilka sekund za nim uplasował się nasz rodak Michał Kollbek a brąz zgarnął Harry Oxley.

Lokalny browar McCashin's przez cały tydzień zapewniał zawodnikom nieograniczoną liczbę cydrów, bezpłatnych piw i napojów bezalkoholowych. Matthew F. na finiszu tygodnia zestrzelił ich sobie 5, po czym udał się na zasłużony odpoczynek. Czy to słodkie napoje bezalkoholowe na bazie kiwi są sekretem jego nadludzkich mocy?Matt jest wegetarianinem, więc z kończącego zawody grilla nie skorzystał, ale dotarł w samą porę, aby dowiedzieć się, że zapewnił sobie ogólne zwycięstwo.

Ponad 40% zarejestrowanych zawodników wybrało opcję „krótkiej trasy”, co oznaczało, że każdego dnia będzie trochę łatwiej. Te osoby nie jechały „bonusowego” etapu, który zazwyczaj był najtrudniejszy.

Gus Gimenez (USA) zwycięża w tej „krótkiej wersji”, przed Craigiem Nissenem (Australia) i Adamem Davidsonem (Nowa Zelandia).

W tych zmaganiach w kategorii kobiet zwyciężyła amerykanka Victoria Zellick, a za nią uplasowały się australijki Amanda Scanlan i Laura Renshaw, które zajęły odpowiednio 2. i 3. miejsce.

Rada Miasta Nelson od samego początku dostrzegła potencjał we wsparciu tego wydarzenia i bez tak silnego wsparcia projekt prawdopodobnie nigdy nie doszedłby do skutku. Burmistrz Nelson- Nick Smith, był obecny na ceremonii wręczenia nagród i wygłosił szczere przemówienie, zapraszając wszystkich rowerzystów do powrotu do Nelson w przyszłości.

Wyścig się skończył, rowery spakowane, a wielu kolarzy następnego dnia leci do domu. Wielu też zdecydowało się zostać dłużej i cieszyć się innymi urokami tego pięknego zakątka świata.

Ekipa BikeBoard już grzeje klawiatury by zdążyć się zapisać na edycję 2025. Łatwo nie będzie. W tym roku w loterii, w ramach której przydzielane były sloty startowe wzięło udział 2tyś. osób, miejsc zaś było tylko 120.

Trzymajcie zatem kciuki."

Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Cam Mackenzie
Todd Couper
Todd Couper
Todd Couper
Todd Couper
Todd Couper
Todd Couper
Todd Couper
Todd Couper
Todd Couper

Przypisy