Ówczesne wyścigi, np. inauguracyjny bieg olimpijski, prowadziły po szutrówkach i tego typu trasom miały sprostać ówczesne rowery. Podobne pod względem trudności technicznych trasy jeździ się teraz gravelami i wszystkim bardzo się to podoba. Specialized innowacyjnie podchodzi do rozwiązań konstrukcyjnych. Dlatego do rozwoju tego projektu zaprosił jednego z najbardziej twórczych konstruktorów. Chris d’Alusio już w 2014 roku zaproponował ideę, zgodnie z którą amortyzacja miała pracować pomiędzy kolarzem a rowerem. Czyli całkiem inaczej, niż projektowano ją wcześniej dla rowerów MTB, gdzie funkcjonuje pomiędzy podłożem a rowerem. Jak to opowiedział Chris, Future Shock w główce ramy spełnił wszystkie oczekiwania, jednak wszelkie próby z amortyzacją siodełka spaliły na panewce. Zresztą, o ile sobie przypominacie, jeszcze zanim pojawił się pierwszy Diverge, w Specialized forsowano różne amortyzowane sztyce, jednak one koniec końców dość szybko znikały z oferty. Dziś d’Alusio otwarcie wyznał, że nie spełniały ich oczekiwań, ponieważ kompromis pomiędzy masą a walorami amortyzacyjnymi był na tyle ułomny, że kolejna wada, jaką był brak tłumienia wyprostu, degradowała rozwiązanie. D’Alusio powiedział tak: Terra post wystrzeliwała kolarza.
Eureka na Eurece
Wyboje atakują cię dość szybko – tak jeden z testerów Speca opisał przejazd w dół kanionu Eureka położonego niedaleko kalifornijskiego centrum innowacji i rozwoju produktu Specialized. Jest to 8 km technicznie trudnego, szybkiego, wypełnionego po brzegi przeszkodami zjazdu. W jego połowie, Chris d’Aluisio, doznał objawienia – musimy zawiesić rowerzystę, a nie koło. To była eureka w Eurece.
Ewolucja prototypów przygotowywanych przez d'Alusio pokazuje, jak od skompl...