Beastie Bikes. Dystrybucja dobrych chwil

Otwarty dostęp Artykuł sponsorowany

Piotrek Starzecki rzucił karierę projektanta w branży budowlanej, by zająć się tym, co sprawiało mu największą radość – rowerami. Beastie Bikes, którego Piotrek jest właścicielem, obchodzi w tym roku swoje dwunaste urodziny. Z tej okazji rozmawiamy o tym, czy dwanaście lat to dość czasu, by spełnić swoje marzenia.

Piotr: Wszystko zaczęło się od marzenia o amerykańskim rowerze… Byłem szczeniakiem, wakacje spędzałem u babci w Warszawie, a ona, jak każda babcia na świecie, zabierała mnie do Ski Teamu gapić się na rowery. Babcia była zaangażowaną cyklistką, z założonym przez siebie klubem kolarskim Femina uprawiała wczesną formę gravellingu, czyli rowerowego włóczęgostwa. Już w latach 90. XX w. 
sama jeździła na Treku, a mnie oczy błyszczały na widok jej roweru i innych nieosiągalnych dla mnie cudeniek. Takie rzeczy zostają w głowie…

Mountain Bike Action

Byłem już starszy, kiedy dostałem od kumpla swój pierwszy numer Mountain Bike Action. Kiedy gazeta wpadła mi w ręce, mój mózg eksplodował. Niewyobrażalne wręcz rowerowe bogactwo stało się moim udziałem. Dla mnie kolarstwo górskie zawsze będzie mocno powiązane z Ameryką. Mam takie przeświadczenie, że to tam ma ono wciąż taką formę, jaką uznaję za pierwotną, tę, jaką najbardziej lubię. Kalifornia, Kolorado czy stan Washington z niesamowitym Bellingham czy Kolumbia Brytyjska w Kanadzie to są miejsca, gdzie MTB żyje właśnie tak, jak moja głowa to sobie wymarzyła.

Co myślę, kiedy myślę o rowerze?

Ja myślę: enduro. A bardziej ogólnie – rower to wolność. To zwykle pierwszy pojazd w życiu, na który można wsiąść i odjechać, oderwać się, zapomnieć się, zatracić się. Tego nie trzeba nikomu wyjaśniać, a jeśli trzeba, to prawdopodobnie nigdy się nie uda. Na szczęście widzę, że moi synowie też przejęli tę filozofię: wsiadają na swoje rowery i zatapiają się w swoim świecie.

Beastie Bikes

Pomysł założenia Beastie Bikes pojawił się w roku 2008, na jakimś wczesnym zlocie enduro. W tamtym czasie z rowerów enduro na polskim rynku istniał tylko Scott Ransom, Giant AC i Specialized Enduro oraz rowery Santa Cruz od Piotra Chileckiego z Zakopanego. Dostępu do innych rowerów nie było, a my bardzo chcieliśmy czegoś niezwykłego. Wymyśliliśmy zatem firmę, dzięki której moich trzech kolegów i ja mielibyśmy świetne rowery za fajne pieniądze, a jeśli przy okazji coś byśmy sprzedali, to zarobilibyśmy dodatkowy hajs na fajne wyjazdy. Wszyscy mieliśmy inne zawody i satysfakcjonujące stanowiska, więc początkowo Beastie Bikes dostawało tylko ułamek naszego czasu. Po czterech latach zostałem w firmie tylko ja, z potwornymi długami i świadomością, że albo z tym kończę, albo postawię wszystko na tę nową kartę, paląc stare mosty. I tak się stało.

Ibis

W tej chwili uruchamiamy w Polsce dystrybucję amerykańskich rowerów Transition, ale do tej pory kojarzeni byliśmy głównie z Ibisem. Od początku współpracowaliśmy z Mariuszem Bryją, który jeździł na Ibisie Mojo HD i miał spory wkład w budowanie rozpoznawalności marki oraz był na pewnym etapie sponsorowany już przez samego Ibisa. Działaliśmy później też z Knurświnami – grupą riderów enduro z Dolnego Śląska, cały czas jeździ dla nas nasza wspaniała Kasia Burek. Ibis jest niezwykły z wielu powodów, ale jednym z najciekawszych jest to, że jego projektantką jest kobieta. Ibis wyprodukował też model Exie – pierwszy od wielu lat karbonowy rower Made in USA, zapowiadając renesans oryginalnej, ręcznej i rodzimej produkcji rowerów. Bardzo się cieszę, że mogę oferować marki rowerów, które są tzw. riders owned – czyli nie są własnością wielkich korporacji, ale wciąż są w prywatnych rękach ludzi, którzy kochają jazdę na rowerze. Scot Nicol – założyciel Ibisa – jest jednym z „ojców założycieli” MTB jako takiego!

Renesans

Ja sam czuję się czasem dzieckiem renesansu. Można powiedzieć, że wrzuciłem swoje studia do kosza i przejąłem dziedzictwo moich dziadków, którzy byli kupcami. Czuję się reprezentantem pewnego trendu, w którym kupiectwo i rzemiosło znów się odradza – przechodzi renesans. Pracując z rowerami, czuję się właśnie połączeniem kupca i rzemieślnika. Uwieńczeniem moich działań na rzecz idei odrodzenia jest fakt, że właśnie otworzyliśmy naszą siedzibę w budynku, który przed wojną wybudował mój dziadek, a ja niedawno zdołałem go wynająć. Ma to dla mnie absolutnie magiczne znaczenie.

Good Times Distribution

Od idei czterech spryciarzy, którzy chcieli oszukać świat i zdobyć dla siebie rowery enduro, przeszliśmy do sporej firmy w kultowej dla mnie lokalizacji. To, co chcemy dawać ludziom, to możliwość przeżywania dobrych chwil. Bez ograniczeń. Od tego zaczynaliśmy sami – od pasji do rowerów, wolności i egzotyki w postaci rowerowego American Dream, i to chcemy zaoferować tym, którzy tę pasję podzielają. Jak dotąd chyba nam się to udaje.

Przypisy