Lepiej późno niż wcale, czyli kiedy twój stary jeździ enduro

Sport Otwarty dostęp

Romek Kwaśny wsiadł na rower enduro po czterdziestce, jakieś 7–8 lat temu. Dziś ma 48 lat i jeśli nie zaliczasz się do ścisłej czołówki enduro w Polsce, raczej nie licz na to, że dotrzymasz mu kroku na ścieżkach...

 

 

Czy faktycznie jesteś najszybszy w mieście (Bielsko-Biała), tak jak mówią? 

(Śmiech) Hm, nie wiem, ale skoro tak mówią... (śmiech).

 

A co mówi Strava?

Strava mówi, że tak, że jestem.

 

 

 

Zacząłeś jeździć na rowerze dość późno. Jak to się stało, że na stare lata zainteresowałeś się dwoma kółkami?

To było dziesięć lat temu, czyli miałem już prawie czterdziestkę. A stało się to oczywiście przez przypadek. Kolega zabrał mnie na wycieczkę przez przełęcz Przegibek nad Jezioro Międzybrodzkie. Wsiadłem wtedy na komunijny rower Patryka (syna). Pamiętam, że strasznie dostałem w kość, ale spodobało mi się. Zacząłem kupować kolejne, coraz lepsze rowery. Najpierw był sztywniak z amortyzatorem z przodu, potem pierwszy full ze skokiem po 100 mm z przodu i z tyłu, któremu z czasem dołożyłem skoku z przodu do 120 mm. Potem już miałem typowe rowery enduro i to było jakieś siedem lat temu.

 

Startowałeś już wtedy w zawodach enduro?

Tak, już wtedy zacząłem wygrywać w kategorii Masters, a czasy dawały mi też miejsca w pierwszej trójce w elicie.


 

 

Od kilku lat jeździsz na rowerach Treka i dla Treka. Czy można powiedzieć, że jesteś prosem?

Moje relacje z Trek...

Artykuł jest dostępny w całości tylko dla zalogowanych użytkowników.

Jak uzyskać dostęp? Wystarczy, że założysz bezpłatne konto lub zalogujesz się.
Czeka na Ciebie pakiet inspirujących materiałow pokazowych.
Załóż bezpłatne konto Zaloguj się

Przypisy