Starzy wyjadacze

Felieton

Nie przepadam za klarowaniem jakichkolwiek kwestii laikowi. W sprawach rowerów i kolarstwa mentalnie nie potrafię już wrócić do stadium nic niewiedzenia – to nie pycha, bardziej słaba pamięć i naturalna skłonność mózgu do nieutrwalania spraw, które nie są istotne dla przetrwania. Jeśli skompletowałeś już swój zestaw zimowych rowerowych ciuchów, nie musisz pamiętać, jak to było, gdy na Twoją zimową garderobę składały się kalesony, dżinsy i katana z futerkiem. Jaki zakup wtedy jest najważniejszy? Wygodne, ciepłe spodnie, nieprzewiewne rękawiczki? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie i nie zaliczyć wtopy w niesprzyjających okolicznościach.

Stanowczo wolę dyskusje w gronie starych wyjadaczy. Kulturalną oczywiście. Przede wszystkim starzy wyjadacze są skarbnicą anegdot, mają potężny zasób historii, które często dotyczą wspólnych znajomych lub elementów wyposażenia, których używaliście na początku czwartorzędu. Stary wyjadacz wie, że kłótnia o opony i ciśnienie nigdy nie kończy się dobrze, że jeśli ktoś wciąż nie lubi tarczowych hamulców, ma do tego pełne prawo, oraz że rower elektryczny to nie rower, jeśli ktoś tak sobie życzy. Starzy wyjadacze sprawiają, że czuję się bezpiecznie i bardzo ich sobie cenię. W tym elitarnym gronie są nawet tacy, którzy potrafią klarować różnorodne kwestie laikom. Tych cenię najbardziej!
Stary wyjadacz opowie Ci historię o tym, jak pożyczył od żony rajstopy, aby móc trenować na mrozie. Na dowód pokaże w telefonie zdjęcie fotografii wywołanej z oryginalnej kliszy, a na koniec przekona, że to nie miało sensu, bo chorował potem przez trzy tygodnie. Pośmiejecie się, powspominacie. Stary wyjadacz, gdy trochę się rozkręci, powie Ci, że kolarstwo nie bawi go już tak, jak kiedyś albo że kupił właśnie lekkiego elektryka. Powie prosto, bez ogródek. Stary wyjadacz zrobił już, co miał zrobić i teraz czerpie przyjemność z tego, co jest dla niego przyjemne. Być może nadal się ściga, tak jak bohater historii o brązowych rajstopach od żony…
Poznałam w „bikeBoardzie” kilku starych wyjadaczy. Jednego z nich widzicie na zdjęciu. Ten stary wyjadacz nauczył mnie, że tytuł i wstęp pisze się na końcu. I żeby coś napisać, trzeba do tego usiąść i poskładać do siebie literki. Drugi stary wyjadacz skutecznie nauczył mnie utrzymywania porządku. Wszędzie! Miłoszu i Pawle, dzięki za wszystkie rowerowe i nierowerowe dyskusje, które prowadziliśmy w ostatnich pięciu latach! Gdyby nie rowery, pewnie nigdy byśmy się nie poznali. A tak…  

Przypisy