W poszukiwaniu planinskiego pupka, czyli rowerami po Słowenii z pomocą kampervana

Jest grudniowy wieczór, gdy w trójkę (Maciek M., Zbyszek M. i ja) na teamsie, „palcem po mapie” omawiamy pomysły na rowerowy czerwcowy bikepacking. Dużo wskazuje na to, że będzie to gravelowa pętla po zachodniej Słowenii, ale ostatecznie, po realnym teście na lokalnym podwórku, rezygnujemy z bikepackingu na rzecz bike-kamper-vaningu. Nie rezygnujemy ze Słowenii – tamtejsze góry, piękna przyroda, krasowy charakter Alp, o którym każdy słyszał, oraz profil terenu, jaki czytamy z map, wskazują, że na pewno będzie ciekawie.

Decydujemy się na 8-dniowy wyjazd zbyszkowym kamperem w 4-osobowym składzie, gdyż werbujemy jeszcze Szymona, mojego 13-letniego syna. Piątego czerwca z pięcioma rowerami na pokładzie – cztery MTB + jeden e-MTB – bogato wyposażeni w jedzenie, namiot, karimaty, a nawet stół i krzesełka turystyczne – wyjeżdżamy z Krakowa. Po drodze śpimy na parkingu w Austrii, a rano dojeżdżamy do wschodniego krańca jeziora Wörth pod Klagenfurtem i ruszamy na pierwsze zaplanowane trasy. Dzielimy się na dwie grupy – Zbyszek z Maćkiem jadą na rowerach przez góry (przełęcz Loibl 1367 m n.p.m.) do Słowenii w okolice miasta Bled (70 km z 1700 m przewyższeniem). Ja z synem robię malowniczą pętlę (58 km/1580 m w pionie) znalezioną na Garmin Connect. Jak się później okazuje, aplikacja Garmin Connect > Trening > Kursy oraz filtrowanie po żądanym dystansie i wielkości przewyższenia z uwzględnieniem lokalizacji startu i mety trasy – to nasze główne źródło inspiracji i baza do semi-spontanicznego planowania codziennych wycieczek MTB.

Nasza pętla wokół jeziora od samego początku powoduje uśmiechy na naszych buziach. Piękne miasteczka, zadbane trawniki, wszystko cudownie ukwiecone plus niesamowicie turkusowe wody jeziora. Im bardziej pniemy się w górę, tym piękniejsze są widoki. Co chwilę robimy zdjęcia, tu i tam odpoczywamy, ba! nawet kąpiemy się w małym jeziorku Fort – w końcu jesteśmy na wakacjach. Po chwili znowu pedałujemy, a jak tylko pojawia się mocniejsze wzniesienie, staram się popychać syna lub wpinam go do kommita – rozwijanej spod mojego siodełka „smyczy” służącej do wspomagania i holowania trochę słabszych kolarzy.
Wieczorem umawiamy się wszyscy „gdzieś” w Bled, dokąd to z Klagenfurtu, po zaliczeniu naszej pętli, dojeżdżamy kamperem przez tę samą przełęcz, co chłopaki jechały na rowerach. Maciek – najlepiej z nas wszystkich operujący wszechogarniającą nas elektroniką – ustawia nam udostępnianie lokalizacji na mapach Google, po czym nie musimy bez przerwy słać zapytań „gdzie jesteście i za ile będziecie”, bo każdy na bieżąco widzi położenie pozostałych uczestników.
 

1. Perełka i wizytówka Słoweni polodowcowe jezioro Bled ze słynną wyspą Blejski Itok, w tle Alpy Julijskie.


Na obrzeżach Bled znajdujemy ciekawie pomyślany camper stop, co w Słowenii jest dość popularne – niedrogi parking z przeznaczeniem dla kamperów, z dostępem do wody i prądu, często położony w bliskim sąsiedztwie sklepów. Organizujemy szybki prysznic pod chmurką, drobne zaku...

Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów



Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 10 wydań czasopisma "bikeBoard"
  • Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
  • Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych...
  • ...i wiele więcej!

Przypisy