Po setkach rozmów ze sprzedawcami, tysiącach pogwarek z przygodnie poznanymi rowerzystami wiemy, że dla większości, optimum to lekki pojazd o niezbyt wymagającej dla użytkownika geometrii. To znaczy, że najszersza grupa rowerzystów ceni sobie górale niewymagające przesadnego pochylenia nad kierownicą i niewymagające wirtuozerii przy skręcaniu. Cenione jest za to ekstremalnie szerokie spektrum zastosowania. Pomaga w tym wszystkim więcej skoku, mięsa na oponach i stabilności zjazdowej. Przy czym, i tu jest clou wyzwania, ich użytkownicy nie chcą rezygnować ze wszystkich zalet roweru, na którym można sięgnąć po trofea. Chcą lekkości i efektywności podjazdowej identycznej z bolidami XCO. Żeby przeprowadzić udaną pracę hodowlaną, w kojcu dopuszczono opanowaną i stabilną Neuronę na długich, 150 mm łapach do wylajtowanego i agresywnie rzucającego się na strome podjazdy oraz długie dystanse Luxa. Po jakimś czasie odebrano poród, a my postanowiliśmy sprawdzić, czy urodził się wstrętny kundel z dysplazją stawów, czy bezlitosny bękart, który rozszarpie konkurencję.
Rama
No dobra, w procesie projektowym nie zatrudniano ani szalonego kynologa, ani doktora z Ząbkowic Śląskich, bo Lux Trail wygląda bardzo proporcjonalnie i nieco nowocześniej niż Lux bez przydomka. Patrząc od tyłu, widać, że ogon ma ten sam kształt co olimpijska maszyna, za to przód bardziej przypomina mamusię, jest krótszy, mniej „rzeźbiarski”, a i główkę ma łagodniej nachyloną. Technologia materiałowa i kinematyka oraz łożyskowanie w modelu Lux Trail są identyczne z Canyonem Luxem. Całkowicie zmieniono przedni trójkąt ramy, do całej linii dopasowano widelce o większym skoku oraz dodano mocarniejszych komponentów. Natomiast w wahaczu wykorzystano ten sam kształt formy i układ kompozytu co w Luxie do XCO. Do działania wahacza zaprzęgnięto elastyczność carbonu i Lux Trail także jest pozbawiony przegubów uniezależniających rurki podsiodłowe od łańcuchowych. Przód drasty...