Cross country w czasach zarazy

Sport Otwarty dostęp

To był najkrótszy w historii sezon cross-country światowego formatu – trwał dokładnie 10 dni, od pierwszego wyścigu Pucharu Świata rozegranego 1 października w Nowym Mieście na Morawach w Czechach, poprzez drugą edycję rozegraną dwa dni później również tam, po Mistrzostwa Świata w Leogangu zakończone wyścigiem elity kobiet i mężczyzn 10 października.

Dla kibiców to nie było nawet jak mała puszka coli, to było jak coca-colowy cukierek nieodwinięty nawet z papierka – na żadnym z wyścigów nie było zgody na uczestnictwo kibiców i nikt z nas nie mógł do końca delektować się śledzeniem rywalizacji. Wszyscy mieliśmy odczucie, że tegoroczny sezon miał w sobie dużo z totalizatora sportowego – jednym zdaniem: był loterią. 
Kiedy 4 października dotarliśmy na Arenę Vysočina, poczułam się nieswojo. W ubiegłych latach w dzień wyścigów elity wejście na teren areny i do lasu zawsze było biletowane i od rana na drodze prowadzącej z miasta w stronę areny ustawiały się już długie sznury samochodów, które kierowane były na pobliskie parkingi. Sunący tłumnie biathlonowymi ścieżkami między parkingami a areną kibice gromadzili się później na trybunach, pod trybunami. Serwowano jedzenie i piwo, a w lesie, gdzie każdy próbował wyszukać i zaklepać sobie najlepsze miejsce przy trasie, było ciasno, głośno i wesoło. Mitas Choice – kamienisty karkołomny zjazd – czy Expert Climb – długi stromy podjazd, były szczelnie obsadzone kibicami długie minuty przed startem, że chęć wciśnięcia się tam podczas wyścigu, kończyła się fiaskiem. W tym roku las zionął pustką. Garstka osób, którą stanowili trenerzy, mechanicy i inni członkowie drużyn niebiorący w tym czasie udziału w wyścigu rozproszyli się wśród drzew. W pobliżu trasy najczęściej spotykaliśmy innych fotografów. Las był cichy: nie dzwoniły dzwonki, nie huczała arena, nie słychać było głosów z telebimów, nie było wiwatujących kibiców, których reakcja zawsze odpowiadała za niesamowitą atmosferę Nowego Miasta, o której od lat mówili sami zawodnicy. Dziwnie się jedzie w takiej ciszy. Zwykle nie słyszy się własnego oddechu, taki jest ryk. Teraz jest cisza. Trudno sobie wyobrazić, że trwa wyścig – mówi Ola Podgórska z Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team chwilę przed wyścigiem elity kobiet podczas drugiej edycji Pucharu. 
W tym roku Puchar Świata to fotografowie niewpuszczeni na linię mety, dziennikarze bez dostępu do zawodników, maseczki na twarzach wszystkich uczestniczących w imprezie, brak kibiców, zaskakujące zwycięstwa w elicie mężczyzn oraz detronizacja Nino Schurtera. Pandemia koronawirusa uczyniła z cros...

Artykuł jest dostępny w całości tylko dla zalogowanych użytkowników.

Jak uzyskać dostęp? Wystarczy, że założysz bezpłatne konto lub zalogujesz się.
Czeka na Ciebie pakiet inspirujących materiałow pokazowych.
Załóż bezpłatne konto Zaloguj się

Przypisy