Firm produkujących mierniki akceptowalnej jakości jest co najmniej kilkanaście – dawni liderzy przestali się liczyć lub zostali pożarci przez większe ryby, zwiększyła się różnorodność rozwiązań, dojrzała technologia i standardy komunikacji, a ceny, mimo inflacji, spadły radykalnie i dzisiaj miernik mocy można kupić już za 1200 zł. Ich popularność wystrzeliła, pomogły w tym również mierzące moc interaktywne trenażery, które przez ostatnie 8–10 lat znacząco zyskały na popularności, oraz działające w oparciu o pomiar mocy aplikacje treningowo-wyścigowe. Pojęcia takie jak W/kg czy FTP weszły do potocznego języka grup jeżdżących na Zwift i pomiędzy trenującymi w jednym z systemów online. Na wiosnę wszyscy ci, którzy spędzili zimę, pracując na trenażerze nad podniesieniem którejś z magicznych wartości, chcą je śledzić również na rowerze w „realu”. Możliwościami precyzyjnego planowania obciążeń zachłysnęli się żywi trenerzy. Do tego stopnia, że zaczyna być widoczne pewne odbicie w kierunku fizjologicznych danych subiektywnych, jak tętno odgrywające dużą rolę w wyznaczaniu stref treningowych, w coraz bardziej popularnym podejściu spolaryzowanym, kładącym nacisk na tzw. strefę drugą. Moc trzyma się jednak krzepko jako najważniejszy obiektywny parametr. Jest niezastąpiony w kontroli tempa, ocenie wysiłku na treningach i podczas wyścigów. Każdy, kto traktuje rowery jako ważną część życia, może skorzystać z informacji, jakie dostarczają mocomierze, i na szczęście obecnie prawie każdy może takie urządzenie nabyć. Jak wybrać właściwe? Podpowiadamy.
Trend – mocomierze w rowerach „z półki”
Jeszcze niedawno mocomierz był akcesorium kupowanym osobno przez wąską grupę najbardziej za...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 10 wydań czasopisma "bikeBoard"
- Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
- Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych...
- ...i wiele więcej!