Oddech stał się ciężki, jakbym wspinał się przygnieciony głazem. Od wielu godzin walczymy w ciemnościach, usiłując pokonać stromą, pokrytą lodem ścianę, trzymając się kurczowo napiętych jak struny lin. Nasze raki wydają się jedynie delikatnie ranić skały, nie dając właściwie żadnego oparcia dla stóp. Na wysokości 5500 m n.p.m. ma się wrażenie, że płuca za chwilę staną w płomieniach, po każdym kroku potrzebujemy przerwy, żeby wziąć oddech, a potem kolejny. Nasze rowery przytroczone do plecaków zwiększyły ich ciężar do ponad 20 kilogramów. Już sama wędrówka jest wystarczająco wyczerpująca, lecz ciężar obciążenia i walka o równowagę czynią z niej prawdziwą batalię. Wciąż nie porzuciliśmy jednak nadziei, że uda nam się pokonać największą przeszkodę na naszej drodze – przełącz Gondogoro La.
Czytaj więcej