Jednak nawet wprowadzenie laserowego topienia metalowych proszków nie okazało się przełomem. Powodem była długotrwałość procesu produkcji, koszty drukarek oraz wiążąca się z tym cena ostatecznego produktu. Ostatnio jednak coraz częściej wraca marzenie o drukowaniu ram czy choćby elementów wyposażenia roweru i nie mówię o podstawkach pod liczniki. Druk 3D zaczyna być traktowany serio zwłaszcza przez producentów specjalizujących się w krótkich seriach i bardzo dokładnej personalizacji. Dopasowanie to trend, który od bez mała kilku dekad przebija się do świadomości rowerzystów na różnych poziomach fascynacji. Oczywistym Graalem wydaje się dopasowanie siodełek, jakie przy pomocy druku 3D realizuje choćby Specialized (pisaliśmy o tym w bB#1–2/2020). Ale czy produkcja addytywna skazana jest na tworzywa miękkie? Czy trzeba porzucić marzenie o jednostkowo optymalizowanych konstrukcyjnie i geometrycznie ramach i innych mechanizmach? Postanowiliśmy prześledzić temat i sprawdzić, co o drukowaniu 3D mówią mikroproducenci, dla których ta metoda może być sposobem na dotarcie do nisz i klientów żądających unikalnych i ściśle spersonalizowanych produktów. Przecież rowery od zawsze są areną do obnoszenia się unikalnym gustem użytkownika.
ATHERTON BIKES
Renishaw to firma zajmująca się wprowadzaniem innowacyjnych technik produkcyjnych. Jest też światowym liderem produkcji drukarek przestrzennych do proszku metalowego. W 2014 r. brytyjska manufaktura rowerowa Empire przedstawiła efekt współpracy z tym gigantem technologicznym. Była nim wydrukowana z tytanowego proszku rama MX6, czyli fula o skoku 6 cali. W tamtym czasie było to duże wydarzenie, ponieważ wcześniej drukowane 3D elementy rowerów nie stanowiły większych części niż haki kół czy podstawki do komputerków. Dla obu firm było...