Zbliżał się termin kolejnego wyjazdu, emocje sięgały zenitu, bo dla mnie był to pierwszy tak długi i daleki wyjazd z rowerem. Obawiałam się, że znowu coś nie wypali, że coś się stanie, a tak bardzo chciałam tam jechać.
„Uff, udało się” – westchnęłam, gdy siedziałam w samolocie do Nepalu. Podróż długa i do tego męcząca przesiadka w Doha. Czekaliśmy tam kilka godzin, większość osób spała… ja, niestety, nie mogłam zasnąć. Lotnisko zrobiło na mnie duże wrażenie, widać, że wpompowano w nie masę pieniędzy.
Po długim locie nastąpiło wyczekiwane lądowanie w Katmandu. Rowery szybko spakowaliśmy do busów i ruszyliśmy w dalszą drogę, ponad 200 km ciężkimi bezdrożami, choć był moment całkiem dobrego asfaltu… nawet zdarzył się odcinek płatny, po prostu na ulicy stały osoby, które „kasowały”. Widząc, jak tam jeżdżą kierowcy, byliśmy przerażeni. Gdy nasz kierowca wyprzedzał inne pojazdy, również… Do hotelu w Pokharze dotarliśmy późno w nocy, marząc o łóżku i prysznicu, bo sam przejazd z lotniska zajął blisko dziewięć godzin, a cała podróż z lotem trwała 26 godzin.
Następnego dnia z uśmiechem na twarzy zaczęłam składać swój rower i z niecierpliwością na niego wsiadłam, żeby zrobić pierwszy przejazd. Widoki miejscami podobne były do naszych gór, ale wystarczyło przejechać parę kilometrów dalej, a pejzaż już się całkowicie zmieniał na bardziej egzotyczny, miejscami...