Co robić, aby zaszczepić dziecku miłość do sportu albo przynajmniej dobry nawyk, żeby się ruszać.
- Bądź inspiracją/przykładem – rodzic, który leży na kanapie, oglądając w wolnym czasie, co popadnie, i oczekuje, że dziecko będzie trzy razy tygodniowo biegać na treningi, jest niespójny w swoim przekazie i nieautentyczny. Jest też „nieco” nie fair (nawet jeśli przyświecają mu szczytne intencje) – nie jest bowiem uczciwie wymagać od małego człowieka czegoś, do czego duży człowiek sam nie potrafi się zmobilizować. „Dzieci robią to, co robimy, nie to, co im mówimy” – na nasze szczęście i nieszczęście. Jeśli więc chcecie mieć aktywne dziecko, zacznijcie od siebie. Rodzice, którzy budzą podziw lub zarażają pasją, to rodzice, którzy są przez dzieci bardzo lubiani i za którymi dzieci chętnie podążają.
- Zaplanuj coś miłego – dobrym pomysłem zachęcającym do wysiłku jest zaplanowanie na zakończenie całego wydarzenia czegoś przyjemnego – np. pikniku w czasie wycieczki rowerowej, zwiedzenia ciekawego (dla dziecka) miejsca, pójścia na lody albo pogrania w ulubioną planszówkę po treningu. Ważne, aby nie było to przekupstwo („Jeśli to zrobisz, dostaniesz czekoladę”) czy – jeszcze gorzej – szantaż („Jak nie pojedziesz, nici z kina”), ale aby było to zaplanowane jako fajny, dodatkowy element całego planu („To będzie miły dzień, kiedy wrócimy z zajęć, zagramy w Dixit”, „Ponieważ to długa wyprawa, zatrzymamy się w trakcie na piknik, odpoczniemy i zjemy coś pysznego”, „Żeby uczcić naszą pierwszą [drugą, piątą…] wspólną wycieczkę, w drodze powrotnej pojedziemy na twoje ulubione lody [soczki, naleśniki…]”). Podkreślanie miłych akcentów całego przedsięwzięcia lub wzbogacanie go o nie pomaga dzieciom cieszyć się bardziej lub skupić uwagę na tym, co fajne i znane, zamiast na tym, co niepewne i może budzić obawy. A nam pomaga przekonać je, że planując dane zajęcie, mamy na uwadze ich dobre samopoczucie, a nie własne plany czy oczekiwania. To zawsze pomaga.
- Opowiadaj dziecku o tym, jak to wszystko działa – o tym, że na początku zawsze jest trudniej, z czasem wszystko staje się łatwiejsze, bo organizm nabiera sił, kondycji, „uczy się” właściwych ruchów, które później zapamiętuje i powtarza już bez wysiłku. Że najpierw wszystkie nowe czynności wymagają dużo skupienia, później wykonujemy je z lekkością i przyjemnością (dobrym przykładem jest nauka chodzenia, a dla starszych dzieci – opowiadanie o nauce jeżdżenia samochodem). Warto przy tym podkreślać, że im więcej się ćwiczy, im częściej wykonujemy daną czynność, tym szybciej ją opanowujemy. Można posłużyć się filmikami dokumentalnymi opowiadającymi o tym, jak uczy się mózg, lub innymi ilustrującymi to pomocami odpowiednimi do wieku dziecka. Możemy też sami w prosty sposób opowiedzieć to i zilustrować (dzięki temu poza zainteresowania dziecka aktywnością ruchową rozbudzamy jego ciekawość poznawczą dotyczącą działania naszego organizmu oraz zwiększamy świadomość działania mózgu i ciała).
W ten sam sposób warto opowiadać o tym, jak ruch działa na nasz organizm – jak sprzyja dotlenianiu, odżywianiu wszystkich komórek, jak buduje nasze mięśnie i jak wpływa to na naszą sylwetkę, siłę i samopoczucie fizyczne oraz psychiczne (warto opowiedzieć o endorfinach, nazywając je np. „cząsteczkami szczęścia”, oraz o tym, że dzięki temu, że się ruszamy, nasz mózg działa lepiej, staje się sprawniejszy, a my „mądrzejsi”). - Urealnij swoje oczekiwania wobec dziecka – oszacuj jego możliwości ze względu na wiek i temperament, a także ze względu na konkretny dzień (jeśli był męczący albo dziecko z innego powodu nie czuje się najlepiej – uwzględnij to i dostosuj plany), weź pod uwagę, jak będzie dla niego ciekawe bądź nużące zajęcie, które chcesz mu zaproponować, i jak długo jest w stanie się na nim skupić oraz co jest w stanie zrobić w danym momencie. Zawsze warto ustawić poprzeczkę ciut wyżej niż spodziewane możliwości czy gotowość i niczego nie zakładać z góry (np. moje dzieci, wówczas kilkuletnie, zaskoczyły mnie entuzjazmem i wytrwałością podczas pierwszych całodziennych, wymagających wędrówek górskich, które oceniły jako dużo ciekawsze niż zabawy na plaży nad ciepłym morzem). Poprzeczkę możemy podwyższać – zwłaszcza z czasem i wraz ze wzrostem zaangażowania dziecka. Nie należy jednak ustawiać jej zbyt wysoko na początku, bo to sukces – nawet mały – mobilizuje do dalszego wysiłku, a nie porażka czy cel, który jest tak odległy, że z perspektywy dziecka nieosiągalny. To większość ludzi – zarówno małych, jak i dużych – frustruje i zniechęca. Jeśli więc przeszacujesz możliwości dziecka, zrób krok w tył, uspokój je i daj mu okazję do dobrego doświadczenia. Wyznaczaj więc małe cele i cieszcie się kolejnymi krokami.
- Idąc za ciosem – zauważaj postępy dziecka, doceniaj wytrwałość, odwagę w podejmowaniu wyzwań oraz małe sukcesy. Jeśli dopiero za wejście na Rysy (albo Mont Everest) możemy zyskać uznanie, to cała droga prowadząca do celu pozbawiona jest radości i jest w gruncie rzeczy drogą samotną i pewną niepewności. Mów więc: „Dasz radę!”, „Nie poddawaj się!”, podkreślaj, ile już udało się „przejść” – to pozwala naładować baterie, podnosi morale.
- Angażuj dziecko w dokonywanie wyborów i robienie wszelkich przygotowań – takie poważne traktowanie dużo bardziej zachęca do działania niż „wołanie na gotowe”. Pytanie dziecko o opinie i preferencje, zapraszanie do wybierania różnych akcesoriów, tras, czy choćby przygotowywania przekąsek na wycieczkę, to coś, co wzmacnia je wewnętrznie, bo czuje się poważnie traktowane oraz uczy odpowiedzialności i wyposaża w praktyczną wiedzę (np. taką, że rower musi mieć działające lampki i hamulce, pompkę, kask, trzeba sprawdzić, czy opony są napompowane, oraz zabrać coś do picia i kurtkę, jeśli wycieczka ma być dłuższa, a może także koc, żeby w przerwie usiąść na trawie – dla nas to oczywiste, dla dziecka nie, warto więc je tego uczyć).
Czego NIE robić, zachęcając dziecko do sportu
- „A ja w twoim wieku przejechałem 50 kilometrów! Można? Można!” – dzieci chętnie słuchają opowieści, zwłaszcza tych prawdziwych. Możecie więc inspirować dzieci cudzą bądź własną historią, byle nie była ona zbyt przytłaczająca przez podkreślanie oszałamiających sukcesów. Warto – zwłaszcza na początku dziecięcej przygody ze sportem – podzielić się swoimi wątpliwościami, kryzysami i niepowodzeniami, jakich doświadczaliśmy, gdy sami zaczynaliśmy, opowiedzieć, jak sobie z nimi poradziliśmy. A ewentualny sukces przedstawić jako efekt włożonej pracy, wytrwałości oraz porażek, które były jego częścią i lekcjami w drodze do celu.
- „Powinieneś trzymać łokcie bliżej siebie, więcej atakować”. Rodzic, który jest obserwatorem na zajęciach, nie powinien wchodzić w rolę trenera. Dziecko już jednego trenera ma. A zadaniem rodzica nie jest bycie „trenerem domowym”, ale towarzyszenie dziecku w jego przygodzie, poklepanie po ramieniu, wysłuchanie jego przeżyć i wsparcie, jeśli jest taka potrzeba, a także – oczywiście – uznanie dla osiągnięć. Nie jest rolą rodzica udzielanie po treningu rad i wskazówek. Dokładnie tak, jak sami nie chcielibyśmy, by nasi partnerzy czy przyjaciele nieproszeni (i nieprzygotowani do tego) opiniowali nasze umiejętności taneczne, aktorskie czy piłkarskie po spektaklu bądź meczu. Nie tego oczekujemy od najbliższych.
- Nigdy nie zawstydzaj ani nie porównuj dziecka. To bardzo bolesne i upokarzające, zwłaszcza gdy robione jest publicznie. Warto kierować się zasadą – publicznie doceniamy, upominamy na osobności. Zawsze. Odwrócenie sytuacji i wejście w buty zawstydzanego bądź porównywanego publicznie dziecka powinno być wystarczającym uzasadnieniem. Takie traktowanie co prawda u niektórych dzieci budzi zawziętość i próbę „udowodnienia” innym czegoś, jednak okupione jest to zwykle uogólnionym wewnętrznym lękiem przed byciem gorszym lub niewystarczająco dobrym, co w żaden sposób nie służy dziecku na przyszłość w wymiarze jego zrównoważonej samooceny i wewnętrznego spokoju. To rana na psychice, która nie goi się łatwo, a czasem nie goi się wcale. Warto więc pamiętać, że w skuteczności dobieranych środków powinniśmy kierować się nie tylko szybkością i efektywnością działania, ale także brać pod uwagę skutki uboczne.
- Jeśli Twoje dziecko już ma swoje ulubione zajęcia ruchowe, nie szantażuj go nimi – nie odbieraj ich za karę za słabe oceny i nie warunkuj powrotu do nich poprawą zachowania w szkole. Jest to nie tylko okrutne, ale także ze wszech miar bezsensowne, gdyż – jak już powiedzieliśmy – ruch poprawia samopoczucie i wydolność dziecka we wszystkich obszarach, także intelektualnym. Dzieci, których mocną stroną są zdolności ruchowe w opozycji do innych kompetencji typowo szkolnych, tym bardziej powinny je ćwiczyć, by rozwijać swoje zasoby, które mają szansę być podwaliną ich sukcesu (szczególnie jeśli sukcesy w innych obszarach są mało realne, a ciężką pracą można zaledwie osiągnąć bycie „średnim”). Poza tym, psuje to relację między nami a dzieckiem, bo budzi jego niechęć, poczucie bycia zdradzonym, poczucie osamotnienia i niemocy – co jest całkowicie zrozumiałe, a żadna z tych rzeczy nie służy ani jemu samemu, ani budowania więzi między nami. Sport (czy ogólnie pasja) to jedno, a obowiązki szkolne lub domowe czy pozostałe sprawy – to oddzielna kwestia.
- Nie poganiaj, nie niecierpliw się. Zachęcaj z wyczuciem, czasem „weź za rękę” i pomóż dziecku w pierwszych krokach albo w trudnych chwilach, ale nie naciskaj zbyt mocno, bo presja – jak w fizyce – rodzi opór (w dodatku wprost proporcjonalny do siły nacisku).
- Nie rób dużych inwestycji, dopóki się nie przekonasz, że „to jest to”. Także wówczas, gdy, Twoim zdaniem, zachęci to dziecko. Zwłaszcza jeśli później zamierzasz obarczyć je odpowiedzialnością za własne decyzje („Kupiłem ci rower za 5 tysięcy, a ty teraz nie chcesz jeździć! No pięknie! A mówiłaś, że będziesz”). Dziecko mówi tak, jak w danej chwili myśli, nie musi wiedzieć, jak będzie myślało później. To powinien przewidywać/uwzględniać rodzic, bo dziecko ani nie ma takich umiejętności, ani to nie jest jego zadanie.
- Nie wywołuj u dziecka lęku bądź wyrzutów sumienia – nie epatuj swoją złością, swoim niezadowoleniem bądź smutkiem, czyli panuj nad swoimi emocjami i weź za nie odpowiedzialność. Nie jest zadaniem dziecka spowodować, byś to Ty był zadowolony i spokojny – to Twoje zadanie pomóc dziecku uzyskać spokój, zbudować motywację wewnętrzną do działania i zadowolenie z siebie. Jeśli odwrócisz te role i wchodząc dziecku na kolana, spowodujesz, że chcąc zaopiekować się Tobą i Ciebie zadowolić, zrealizuje Twój plan na jego życie, będzie z tego więcej szkody niż pożytku. Szkoda ta będzie dla dziecka nawet bardzo duża, więc zwróć na to szczególną uwagę. Swoje uczucia komunikuj dziecku w sposób wyważony, nazywając je („To mnie złości”), a nie odreagowując („Co ty najlepszego wyrabiasz?!”). Zwróć też uwagę, czy manipulujesz, próbując wywrzeć wpływ na dziecko, wywołując w nim nieprzyjemne uczucia („Jest mi strasznie przykro, że tyle się napracowałem, przygotowując tę wycieczkę, a ty teraz robisz fochy”), czy dzielisz się z nim informacyjnie, dając wybór, nie obciążając sobą i idąc w kierunku szukania rozwiązań („Przykro mi, że nie uda nam się pojechać dziś, bardzo na to liczyłem. Rozumiem, że nie byłeś przygotowany na tak długą wyprawę i trochę się obawiasz, czy podołasz. Pomyślmy więc, czy możemy ją jakoś skrócić, lub zastanówmy się, kiedy najszybciej możemy pojechać – może jutro, co o tym myślisz?”). To nie tylko działanie z właściwej pozycji, czyli pozycji rodzica (a nie drugiego dziecka, które nie radzi sobie ze swoimi emocjami), ale także działanie z szacunkiem (a więc jednocześnie uczące szacunku) oraz konstruktywne (czyli trening szukania rozwiązań).
- Nie poganiaj, nie denerwuj się. Bądź cierpliwy. Daj czas. Zatrzymuj się, gdy trzeba. Wyjaśnij, gdy trzeba. Gdy trzeba – uspokój. Dziecko jest dzieckiem. Nie ma Twojego doświadczenia. Może nie wiedzieć. Może się bać. Może się zniechęcać. Jego wyobrażenia mogą być inne niż rzeczywistość, więc i deklaracje mogą być niekiedy trudne do zrealizowania. A to może je frustrować. I to Twoja rola, by pomagać mu pokonywać wszystkie te trudności. Krok po kroku.
Przede wszystkim jednak – ciesz się wspólnym czasem i nową przygodą, w której uczestniczysz razem z dzieckiem. Nie traktuj tego wszystkiego zbyt poważnie, bo życie i tak jest już dość poważne i wymagające. Zadbaj o to, by było Wam razem dobrze i by dziecko czuło się bezpiecznie. Postaraj się wejść w jego buty, dostroić się do niego i niczego nie oczekuj! W ten sposób spowodujesz, że dojdziecie dalej, nawet jeśli pierwsze kroki będą stawiane powoli i ostrożnie, a nawet z niepewnością (a niektóre być może będą nawet krokami wstecz). Patrz, słuchaj, weź dziecko za rękę i uśmiechnij się do niego. Powodzenia! n