Tor wrócił do żywych

Sport

Wydaje się, jakby wieczność minęła od ostatnich mistrzostw świata w kolarstwie torowym. Od ostatniego czempiona wiele się na świecie zmieniło, ale z drugiej strony – od marca 2020 roku w samej dyscyplinie działo się naprawdę mało. Impreza odbywająca się w Roubaix z bardzo dobrą obsadą i licznie zgromadzoną publicznością na trybunach pokazała, że wszystko wydaje się powoli wracać do normy.

Długo przyszło nam czekać na tegoroczne mistrzostwa świata w kolarstwie torowym. Po zawodach w Berlinie konkurencja zapadła w długi, nieoczekiwany sen letnio-zimowy, z którego wybudziła się dopiero przed igrzyskami olimpijskimi. Musiało minąć półtora roku, żeby odbyły się kolejne zmagania, które zrzeszyły śmietankę kolarzy i kolarek torowych z całego globu. W Tokio zawodniczki i zawodnicy dostarczyli kibicom mnóstwo emocji, niejako przypominając o istnieniu tej fascynującej konkurencji. Dlaczego mogliśmy o niej zapomnieć? Wszystko przez reformę kalendarza torowego, która niefortunnie zbiegła się z pandemią koronawirusa. Zanim świat został ogarnięty wirusem, władze Międzynarodowej Unii Kolarskiej zdecydowały się na spore zmiany – między innymi zastąpienie cyklu Pucharu Świata krótszym Pucharem Narodów, stworzenie torowej Ligi Mistrzów, a także zmianę terminu mistrzostw świata, które z przełomu lutego i marca zostały przeniesione na październik.
Wiele innych prestiżowych imprez było odwoływanych lub przekładanych, a te, które się odbyły, cieszyły się bardzo małą popularnością i najczęściej były omijane przez czołowych zawodników i zawodniczki. Wydawało się, że problemy mogą mieć też mistrzostwa świata, które zaplanowano w Turkmeni...

Artykuł jest dostępny w całości tylko dla zalogowanych użytkowników.

Jak uzyskać dostęp? Wystarczy, że założysz bezpłatne konto lub zalogujesz się.
Czeka na Ciebie pakiet inspirujących materiałow pokazowych.
Załóż bezpłatne konto Zaloguj się

Przypisy