Sudety Wschodnie swym obszarem obejmują Jesioniki, Góry Odrzańskie, Góry Opawskie, Góry Bialskie, Góry Złote oraz Masyw Śnieżnika. Większość tych gór leży jednak po czeskiej stronie. Z racji tego, że sytuacja pandemiczna ciągle się zmienia, wolałam pozostać w rodzimych, równie pięknych górach. Padło na Masyw Śnieżnika, który znałam bardziej od strony pieszej włóczęgi oraz Góry Bialskie, z którymi styczność do tej pory miałam w osobliwej formie, tzn. palcem po mapie.
Czasami bywa tak, że kiedy coś się skrupulatnie planuje, analizuje mapy, przyjazdy pociągów czy godziny otwarcia obiektów, ciągle trzeba się spieszyć. Tak właśnie zaplanowałam ten dzień. Nie chciałam przejechać trasy w formie pętli, tylko dojechać z punktu A do B. Jednak pachnąca pościel i wygodny hotelowy materac zburzyły cały misterny plan, bo zwyczajnie zaspałam na pociąg, który miał mnie zabrać z Długopola Zdrój do Międzylesia. W takich momentach działam spontanicznie. Na szybko z mapą w ręce stworzyłam alternatywną opcję trasy, bez pośpiechu, bez spiny i bez największego ogranicznika, jakim jest czas.
Masyw Śnieżnika – Trójmorski Wierch
W zasadzie cały Masyw Śnieżnika opleciony jest szlakami turystycznymi: mnóstwem szlaków pieszych i ścieżek rowerowych, w formie pętli współtworzących Singletrack Glacensis.
Goworów
Wycieczkę rozpoczynam w małej wiosce Goworów, niedaleko Międzylesia. W zwyczaju mam parkować samochód na kościelnych parkingach, stwarza to otoczkę bezpieczeństwa, poza tym akurat w samym Goworowie nie znalazłam typowego parkingu dla turystów. Na początku trafia mi się asfaltowy podjazd niebieskim szlakiem rowerowym, wzdłuż potoku Goworówka. Jest to także droga dojazdowa do Singletrack Glacensis – Pętli Jodłów i Pętli Ostoja. Jednak ja mam na oku inną atrakcję.
Z twarzą zalaną potem docieram do rozwidlenia na Przełęczy Jodłowskiej. Pozwalam sobie na chwilę odpoczynku i ruszam czerwonym szlakiem pieszym, który jest również kontynuacją niebieskiego rowerowego. Droga niczym nie zaskaku...