Najstarszym (w tym roku trzecia edycja) i obecnie najbardziej znanym jest Wisła 1200, w 2019 r. pierwszy raz odbyła się Carpatia Divide. Każda z tych imprez jest ultra i każda ma nieco inny smak. Pomorską 500 reklamowano jako coś pomiędzy hardkorowo terenową Carpatią a hardkorowo długą Wisłą. „Wsamrasowy” ultramaraton gravelowy i fantazją poprowadzony Pomorskim Wododziałem (czyli bez przekraczania ani jednej rzeki, przy pokonaniu sporej długości geograficznej Polski). Parametry następujące: odległości – 530 km, przewyższeń – 4000 m czasu – 80 h z obowiązkiem podążania po trasie z nadajnikiem GPS udostępnionym przez orga. Należało się spodziewać mieszanki nieutwardzonych polnych, leśnych i brukowanych dróg, piasku oraz asfaltu. Gravel jako rowerowa nisza jest chyba właśnie w szczycie popularności, więc miejsca rozeszły się szybko. W styczniu były już tylko rezerwowe. No, a potem się porobiło. Podobnie jak całemu światowemu i krajowemu kalendarzowi imprez zawodowych i amatorskich, pandemia postawiła organizatorom spory znak zapytania. Ostatecznie restrykcje zniesiono tuż przed startem, a organizator dodatkowo dostosował formułę zawodów (o czym później, bo miało to kluczowe znaczenie dla dynamiki imprezy). Udało się bez zmiany daty – wyścig wystartował 11 czerwca. W pandemicznych zawirowaniach wielu uczestników się wycofało, zwalniając miejsca, co okazało się idealną szansą dla spóźnialskich i maruderów, czyli dla mnie.
Już jesienią przymierzałem się do startu, ale zanim się zebrałem do rejestracji, skończyły się miejsca. Do startu zmotywował mnie Zbyszek Mossoczy, teamowy kolega, z którym sportowo mam mniej więcej tyle wspólnego, że zrobiliśmy sobie razem fotkę na starcie Carpatii, którą ja jechałem fatem z kumplami rajdowo, a Zbyszek, wiadomo – non stop w niecałe trzy dni.
Po wezwaniu do broni na początku maja sprawy potoczyły się szybko. Zbyszek narzucił też typową dla siebie strategię Blitzkrieg. W środę autem do Szczecina, nocka w hotelu robotniczym, w czwartek i piątek wyścig, w piątek nocleg w Gdańsku załatwiony przez Airbnb i w sobotę FlixBus do Szczecina i autem do domu. Proste. Chyba. Część planu wymagająca...