Kiedy mówię o tym Janowi Rejlowi – założycielowi tutejszych ścieżek, kiwa głową ze zrozumieniem i tłumaczy, jak zaczął tu działać, co aktualnie robią i jak to się ma do dalekosiężnych planów. Ich poznanie pozwala mi dostrzec sens w anarchizującym na pozór układzie ścieżek. Spróbuję go opisać i zrecenzować to, z czym mogliście spotkać się w okolicy Trutnova w minionym sezonie, i przedstawię zakres prac zrealizowany zimą, a Jan Reil opowie o planach i czego można się spodziewać w związku z tak burzliwym w ostatnim czasie rozwojem tego ośrodka.
Dokąd jechać?
Samochodem można dojechać do TT: albo od zachodu przez przejście graniczne w Lubawce, albo od wschodu przez Kudowę-Zdrój. Ale żadna z tras nie jest płynna, szybka czy szeroka. Drogi tu są bowiem niezwykle… malownicze. Do tego stopnia, że na 20 km warto zakładać ponad czterdzieści minut jazdy i nie mówimy o przejeździe rowerem. Gwarantuję jednak, że nie będzie to czas stracony, bo okolice są doprawdy przepiękne, a najpełniej przeżywa się go przed zachodem słońca. Aktualna baza podkreśla moje przekonanie, że Trutnov Trails jest dla przedkładających sytą jazdę nad przesiadywanie w uroczych ogródkach z sojową latte. Aktualne menu tutejszego wyszynku pasuje do jazdy rowerem i budowy ścieżek. Zamiast hipstersko, wegańsko i fit jest kalorycznie i burgerowo. Mają też Kofolę i ten drugi czeski napój, którego nazwa wyleciała mi teraz z głowy. Taki żółty i pieniący się. Możesz śmiało wejść ubłocony, bo obsługa jest przyzwyczajona też do łopat i kilofów.
Magnetyzm tutejszych szlaków przyciąga ludzi, których jestem ciekaw, a nastrój twórczości jest wyczuwalny. Kapitalny projekt Michala Marosiego „TT 29 hours” (uwieczniony na naszej okładce) pokazuje wspaniale, kto i po co przyjeżdża do Trutnova. Naprawdę warto obejrzeć ten film na UT. Zaparkować można pod bazą, ale liczba miejsc parkingowych wynosi chyba z pięć. Na szczęście jakiś kilometr od niej znajduje się obszerny parking, który pozwala nawet na kempingowanie i – jak zdradził mi Jan – pracujemy nad tym, żeby w najbliższych latach powstała tu baza podobna do tej, jaka jest w Rychlebach. Zaczęliśmy od tego, że spod parkingu wybudowaliśmy nową ścieżkę Trubka, żeby wygodniej dojechać do głównego zwornika ścieżek. I to jest słuszna sekwencja zdarzeń, potwierdzająca moją teorię: robić ścieżki, a nie czarować, zwłaszcza ze względu na rozgrzewkowy szeroki flow trail spod nowego parkingu wiodący też do aktualnej bazy w Lhocie.
Na południu ośrodka...