Autor: Martin Bissig

.

Działy
Wyczyść
Brak elementów
Wydanie
Wyczyść
Brak elementów
Rodzaj treści
Wyczyść
Brak elementów
Sortowanie

Arabia Saudyjska. Pustynia MTB

Szum klimatyzatorów pompujących wibrująco zimne powietrze wprost w rozpaloną pustynię przypomina nam, gdzie jesteśmy. Bezpiecznie oddzieleni od słońca płóciennym zadaszeniem delektujemy się bezkofeinowym latte na sojowym mleku i pochłaniamy drugi kawałek carrot cake’a. Zimna bryza raz na jakiś czas owiewa nasze plecy, po czym znika, pozwalając wrzącemu powietrzu zaopiekować się naszą gęsią skórką. To idealnie oddaje bogactwo Arabii Saudyjskiej: tu wszystko jest możliwe. Bez względu na koszty, zdrowy rozsądek czy koncepcję zrównoważonego rozwoju – dla przeciętnego Europejczyka to obraz niepokojąco ekscytujący.

Czytaj więcej

Powitanie z Afryką

Patrzy na nas z odrobiną pobłażliwości, mówi ze spokojem, a ja mimo to cały się trzęsę: Żeby przetrwać w buszu, musicie znać kilka zasad. W przypadku ataku słonia łapiecie rowery za górną rurę, robicie w tył zwrot i spieprzacie z całej pety w przeciwnym kierunku. Ja w tym czasie robię na ziemi kreskę gazem pieprzowym. Jeśli spotkamy nerwowego bawoła, czegokolwiek byście w tym czasie nie robili, zatrzymujecie się w miejscu i nie ruszacie się. Jak macie w pobliżu jakieś drzewo, to wiecie, co robić.

Czytaj więcej

20 845 metrów w dół

„Za chwilę będzie z góry” – rzuca w naszą stronę jakiś rozentuzjazmowany turysta. Tętno mam na tyle wysokie, że trudno się znacząco uśmiechnąć, ale generuję jakiś uśmiechopodobny grymas, bo niby czemu miałabym być niemiła – człowiek chce dobrze. Każdy, kto jeździ po górach, wie jednak, że z góry wcale nie jest łatwiej. A czasem nie jest nawet dużo szybciej.

Czytaj więcej

Najtrudniejszy dzień naszego życia

Oddech stał się ciężki, jakbym wspinał się przygnieciony głazem. Od wielu godzin walczymy w ciemnościach, usiłując pokonać stromą, pokrytą lodem ścianę, trzymając się kurczowo napiętych jak struny lin. Nasze raki wydają się jedynie delikatnie ranić skały, nie dając właściwie żadnego oparcia dla stóp. Na wysokości 5500 m n.p.m. ma się wrażenie, że płuca za chwilę staną w płomieniach, po każdym kroku potrzebujemy przerwy, żeby wziąć oddech, a potem kolejny. Nasze rowery przytroczone do plecaków zwiększyły ich ciężar do ponad 20 kilogramów. Już sama wędrówka jest wystarczająco wyczerpująca, lecz ciężar obciążenia i walka o równowagę czynią z niej prawdziwą batalię. Wciąż nie porzuciliśmy jednak nadziei, że uda nam się pokonać największą przeszkodę na naszej drodze – przełącz Gondogoro La.

Czytaj więcej

Apu Wamani – górscy bogowie Andów

Inkowie czcili góry jako chroniące bóstwa. Tych „Strażników Doliny” w inkaskim języku z rodziny keczua nazywano Apu Wamani. Ambitny projekt rowerowy w Chile – próba przemierzenia pięciu gór z tej grupy na rowerze – służył zwiększeniu świadomości historii ludzi, których już nie ma. Przyjąłem zaproszenie na zdobycie ostatniej wielkiej góry z tej wieloletniej wyprawy.

Czytaj więcej

Apu Wamani – górscy bogowie Andów

Inkowie czcili góry jako chroniące bóstwa. Tych „Strażników Doliny” w inkaskim języku z rodziny keczua nazywano Apu Wamani. Ambitny projekt rowerowy w Chile – próba przemierzenia pięciu gór z tej grupy na rowerze – służył zwiększeniu świadomości historii ludzi, których już nie ma. Przyjąłem zaproszenie na zdobycie ostatniej wielkiej góry z tej wieloletniej wyprawy.

Czytaj więcej