Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy wczesnym rankiem trzeba wybrać się na start, jest bardzo rześko, ale około południa temperatura skacze błyskawicznie i zaczyna robić się nie do wytrzymania. W połączeniu z częstym w tym rejonie silnym wiatrem, który zaczyna wiać właśnie około południa, kolarz próbuje jechać z suszarką do włosów dmuchającą w twarz i nozdrza. Jest to tak dokuczliwe, że ciało odmawia choćby wdychania takiego powietrza.
Jednak w tym roku warunki pogodowe były diametralnie inne. Podczas ośmiu etapów na dystansie 648 km i ponad 15 km podjazdu zawodnicy zmagali się nie tylko z własnymi słabościami w warunkach, które z Afryką nam się nie kojarzą.

