Podczas zimowych miesięcy powietrze na zewnątrz pachnie Mordorem, jest ciemno, zimno, a na drogach panoszy się sól. Mimo najszerszych chęci argumenty „na nie” biorą górę – szaruga i smog wygrywają. Rozsądek każe zostać w domu, w myślach wciąż dźwięczy: ale bym pojeździł…. To ten moment, kiedy wyobraźnia wybiega coraz dalej i pomysły na alternatywę zaczynają wymykać się spod kontroli, przeplatając się z pomysłami zmierzającymi ku realizacji tych pierwszych.
Jak Marcin z konopii
W połowie grudnia, bombardowany pytaniami o sylwestra, zacząłem coraz intensywniej myśleć o tym, co chciałbym robić w ten ostatni dzień tego, nawiasem mówiąc, bardzo dobrego pod rowerowymi względami roku. Pełnego wspaniałych tripów, dobrego ścigania i cudownej, choć bardzo specyficznej atmosfery na ścieżkach i w bike parkach. Nie miałem pomysłów i wtedy Marcin, nie przejmując się zbytnio logistyką i charakterem przedsięwzięcia, rzucił: Jedźmy do Hiszpanii. Jego koncepcja miała proste założenia: chcemy jeździć na rowerach, a w Hiszpanii jest ku temu odpowiednia pogoda i miejscówki. Forma wypowiedzi nie zawierała znaku zapytania. To zdecydowanie była propozycja z jedną poprawną odpowiedzią. Zatem nie wzbraniając się zbytnio, wyjąłem długopis i podliczyłem koszty. Cyfry pod kreską wyglądały korzystnie – wtedy, na tydzień przed sylwestrem, ukształtował się plan ucieczki z szarej, zimowej, polskiej rzeczywistości. Viva España! Tym razem wyprawa nie zakładała tylko jazdy na rowerze. Ten wyjazd miał być odpowiedzią na potrzebę resetu głowy, eksploracji nowych miejsc oraz większej ilości promieni słonecznych. Wszyscy p...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 10 wydań czasopisma "bikeBoard"
- Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
- Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych...
- ...i wiele więcej!