Małe Pieniny – pasmo Durbaszki

Przygoda

Pieniny to niskie, lesisto-łąkowe góry umiejscowione zbyt blisko Tatr, aby zanęcić turystów żądnych prawdziwych wyzwań. Co nie znaczy, że nie warto tam pojechać i w ciągu jednego czy kilku dni zaznać wszystkich najważniejszych atrakcji. Ale najlepiej (co polecam nawet ja, zagorzały taternik) odkrywać je w inny sposób – właściwy dla ich odmiennego charakteru.

Mimo że z Tatrami konkurować nie mogą w żadnym aspekcie „górskości”, oferują coś innego. Ich malowniczość jest inna, atmosfera odmienna, innego rodzaju piękno, nieco inne emocje. Ale duch gór unosi się także nad Pieninami. Warto go poczuć. Poza tym jest to taki zakątek, gdzie w górach jeszcze mieszkają ludzie, wiodąc swoje zwyczajne życie w oderwaniu od turystycznych walorów regionu. Niestety, w znacznym stopniu nie są to rdzenni (związani z tym miejscem od wieków) mieszkańcy, bo ci w większości zostali wysiedleni tuż po II wojnie światowej w ramach akcji „Wisła”. Byli to przeważnie Łemkowie. Nieliczni spośród nich powrócili później na ojcowizny, ale zastawszy w swoich domach nowych gospodarzy – także przesiedlonych skądinąd na te ziemie – osiedlili się w nowych miejscach. Warto nadmienić, że nie słyszałem, aby ludność łemkowska tu zamieszkująca kolaborowała jakoś specjalnie podczas II wojny światowej z hitlerowcami czy z bandami UPA. Zastosowano więc wzorowane na sowieckim „zarządzanie zasobami ludzkimi” – z wielką szkodą dla ludzi rzecz jasna.

Przemiany społeczne docierają oczywiście także i tu, ale ludność zamieszkująca okolice Szczawnicy do tej pory w pewnej części żyje w symbiozie z przyrodą – jak dawniej wypasa owce, wyrabia sery. To ziemia, na której bacowie i juhasi zapalają w nocy ogniska pozwalające się ogrzać, zjeść coś ciepłego i odpędzić wilki. Gdzie ostry zapach dymu wyczuwa się nawet w niedzielę w kościele...
 

Trudny zjazd z Jarmuty – w dolinie Szczawnica i Krościenko
fot. Lesław Obłój


Obszar Pienin Właściwych (Środkowych) z masywem Trzech Koron to w głównej mierze Pieniński Park Narodowy, z wieloma ograniczeniami właściwymi takim obszarom i ze wzmożonym pieszym ruchem turystycznym. Jest to dla turysty pieszego najatrakcyjniejsza kraina w okolicy, ale na ogół nie nadaje się do turystyki rowerowej. Co innego Małe Pieniny. Albo nawet więcej – obszar Małych Pienin powiększony o ziemie do granicy Beskidu Sądeckiego. Czyli, w uproszczeniu, od okolic Vielkiego Lipnika na Słowacji do Prehyby czy może lepiej do Pasma Radziejowej – należącego już do Beskidu Sądeckiego. To jest raj dla turysty rowerowego. Ten właśnie skrawek Polski, ale i Słowacji, chciałbym w niniejszym artykule zarekomendować.

Przez lata dane mi było przejechać wielokrotnie...

Artykuł jest dostępny w całości tylko dla zalogowanych użytkowników.

Jak uzyskać dostęp? Wystarczy, że założysz bezpłatne konto lub zalogujesz się.
Czeka na Ciebie pakiet inspirujących materiałow pokazowych.
Załóż bezpłatne konto Zaloguj się

Przypisy