Kto przed tegorocznym Giro kojarzył takie nazwiska jak Damiano Cima, Fausto Masnada, Dario Cataldo, Nans Peters, Chad Haga czy Giulio Ciccone? Jeśli byli znani, to zapewne niezbyt szerokiej grupie kolarskich fanów śledzących dalekowschodnie wyścigi, choć akurat talent Masnady objawił się kilka tygodni przed Giro, gdy Włoch wygrał dwa etapy wyścigu Tour of the Alps. Warto do tego grona dołączyć jeszcze Cesare’a Benedettiego, bo choć sympatyczny Włoch polskim kibicom znany jest doskonale, a światowa publiczność może go kojarzyć z tytanicznej pracy na czele peletonu w wielu wyścigach, to jako etapowy zwycięzca jednego z największych wyścigów na świecie dał się poznać po raz pierwszy po blisko dekadzie spędzonej w zawodowym peletonie.
Co takiego sprawia, że „Wielkie Toury” niespodziewanie ujawniają skrywane przez lata talenty? Przecież na pierwszy rzut oka wydaje się to przeczyć logice: na najważniejsze wyścigi w sezonie wystawia się zwykle najmocniejsze składy, oparte na sprawdzonych i znanych nazwiskach. Pozory jednak mylą, bo choć z jednej strony „Wielkie Toury” to walka o wielkie stawki, to z drugiej – również czas wielkich eksperymentów.
Jedną z najważniejszych rzeczy, która stanowi paliwo do grandtourowej eksplozji nieoczywistych talentów, jest specyficzna mieszanka założeń taktycznych, z jakimi drużyny stają na starcie im...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 10 wydań czasopisma "bikeBoard"
- Dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej
- Dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych...
- ...i wiele więcej!