Transalp

Sport

Jak większość naszych ekscytujących rowerowych eskapad, ta rozpoczyna się w klimatyzowanym biurze. Kiedy mija siódma godzina pracy, a mój zbyt dobrze odżywiony, niedotrenowany organizm krzyczy: „Na rower!”, do mojej skrzynki wpada e-mail od Tasmana, kolegi z teamu: „Czy jest ktoś chętny na BIKE Transalp?”. Zerkam na stronę wyścigu i odpisuję: „Jasne, chętnie, relacja będzie super” w imieniu swoim i Pauliny, jeszcze zanim podzielę 18 000 metrów przewyższeń i 560 kilometrów na siedem dni wyścigu.

 

 

Gdy już uspokoi mi się tętno po obejrzeniu zupełnie wybijających z rytmu zdjęć, na których uśmiechnięci rowerzyści mkną po alpejskich singlach, dotrą do mnie dwa podstawowe fakty.

MTB Transalp to wyścig siedmiodniowy. Do przejechania jest 18 000 metrów przewyższeń i 560 kilometrów. Średnio około 2600 metrów w górę, 80 kilometrów dziennie. Jeżdżąc po Lasku Wolskim po pracy… zwykle tyle nie robię. Jeśli kiedyś tyle zrobiłem, to przez kolejnych sześć dni raczej robiłem coś innego. Paulina też. 


Wyścig przemieszcza się z miejsca na miejsce. Z południowej Austrii na południe Włoch. Zostajesz bez samochodu, z ogromną torbą i rowerem. Jeżeli chciałbyś się wycofać, to i tak najłatwiej jest jednak dojechać do mety i wrócić ze wszystkimi.
 

 

 

Trening


Z pierwszym problemem sami sobie damy radę – w końcu gdy się rejestrujemy, jest luty, a wyścig jest w lipcu. Prawie pół roku na treningi, które na pewno będziemy odtąd regularnie wykonywać, po każdym będziemy sumiennie się rozciągać, a raz w tygodniu zadbamy o mięśnie głębokie. Już w lutym trochę w to wątpimy. Prędko okazuje się, że nie da się co weekend wyjechać w góry, w tygodniu praca nie bardzo pozwala, więc jedynym wyjściem jest Lasek Wolski, po którym można zrobić maksymalnie 30 kilometrów i 900 metrów w górę. Chyba że ktoś lubi jeździć po pętlach, ja nie akceptuję takich rozwiązań, tak jak liczników rowerowych.


Trochę mało tych kilometrów w poziomie i pionie, ale na początek może być. Tylko że przy takim treningu zostaliśmy już do końca. W porządne góry udało nam się wyjechać raz, nie licząc co najwyżej kilkuset kilometrów po Górach Świętokrzyskich.

W czerwcu intensywniej studiujemy profile przewyższeń. Okazuje się, że w wypadku Pauliny pierwszy etap będzie dziewiczy również pod względem wysokości. Przez cały okres przygotowawc...

Artykuł jest dostępny w całości tylko dla zalogowanych użytkowników.

Jak uzyskać dostęp? Wystarczy, że założysz bezpłatne konto lub zalogujesz się.
Czeka na Ciebie pakiet inspirujących materiałow pokazowych.
Załóż bezpłatne konto Zaloguj się

Przypisy