W ewolucji roweru łańcuch zmienił się wyjątkowo mało. Oprócz polepszania materiałów i stopniowego zwężania, efektywność i żywotność łańcucha nadal ogranicza jego wyjątkowo niefortunna ekspozycja na wodę, błoto i piasek. Większość rowerzystów ogranicza serwisowanie napędu do szybkiego przetarcia łańcucha szmatką i pokapania olejem – samochodowym lub ewentualnie czymś specjalnym dla rowerów. Rozumiem, temat jest niewdzięczny. Zaletą stosowania oleju do smarowania łańcucha jest łatwość i szybkość aplikacji. Oleje „suche”, które nie łapią brudu, trzeba zwykle nakładać co kilkadziesiąt do stu kilkudziesięciu kilometrów. Oleje „mokre” są zwykle trwalsze, ale po jeździe w kurzu i piasku oblepiają łańcuch warstwą czarnej mazi, która nie tylko brudzi, ale też działa wewnątrz rolek jak pasta ścierna. W porównaniu z innymi częściami rowerowymi łańcuchy nie są drogie, więc większość rowerzystów traktuje niedogodności i konieczność regularnych wymian jako cenę uprawiania tego sportu.
Metody alternatywne
Znaną od bardzo dawna alternatywną metodą smarowania łańcucha jest woskowanie, konkretnie przy użyciu parafiny twardej z dodatkami. Takie smarowanie wymaga większej inwestycji czasowej na początku i sprzętu, więc konsumpcjonizm dyktujący, że ma być szybko i łatwo, na dekady zepchnął je do niszy dla rowerowych dziwaków. Woskowanie wraca jedna...