Moim marzeniem nie jest przejście czyśćca (zwanego Piekłem Północy), nie potrzebuję zbroczyć krwią kierownicy i cierpieć wibracji przez 170 km jak mój kolega Wojtek, który wiosną 2023 r. wybrał się na Paris–Roubaix premierowym wówczas Domane Mk.IV. Mówi, że to była wspaniała przygoda, a we mnie rodzi się pytanie, czy aby nie wypływają z niej wnioski bardziej ogólne? Takie, które zainteresowałyby nie tylko możnych i dobrze ustosunkowanych rowerowego światka.
Dział: Sport
Gdyby w styczniu 2023 r. ktoś jeszcze się wahał, za którą drużynę w nadchodzącym sezonie najmocniej trzymać kciuki, a potem skierował swe myśli ku Jumbo-Visma, we wrześniu nie mógł mieć już żadnych wątpliwości, że postawił na właściwego konia. Żółto-czarna ekipa rozbiła bank. Ten rok bez wątpienia należał do niej.
Dyskusja o tym, czy do wyników w kolarstwie potrzebna jest popularność dyscypliny, czy może jest dokładnie odwrotnie, przypomina odwieczny spór o jajko i kurę. W tym drugim przypadku obie teorie mają swoich zwolenników, przedstawiających naukowe „twarde dowody”. Spór na gruncie sportowym wydaje się trudniejszy do rozstrzygnięcia. Faktem jednak jest, że w polskim kolarstwie o wyniki jest coraz trudniej, co nie wróży dobrze przyszłości dyscypliny. I wiele wskazuje na to, że za kryzys odpowiedzialni po części będziemy wszyscy.
7,6 km pływania, 360 km na rowerze i 84,4 km biegu. Takie wyzwanie postawiła przed sobą Alicja Pyszka-Bazan, która pod koniec czerwca br. wystartowała w Colmar w zawodach Bretzel Ultra Triathlon. Wygrała, zostawiając za sobą wszystkich i ustanawiając nowy rekord świata na tym dystansie. Jak? Dlaczego? Po co? O tym wszystkim opowiedziała nam w długiej rozmowie.
Kraksy w peletonie się zdarzały i zdarzać będą. Nie sposób przewidzieć i uniknąć niebezpiecznych sytuacji, gdy blisko dwie setki rozpędzonych ludzi na rowerach jadą blisko siebie. Kolarskie władze od lat próbują zmierzyć się z problemem, ale skutki tych działań na razie wydają się mizerne. Być może dlatego, że większość z nich jest wyłącznie na pokaz.
W maju Nové Město na Moravě gościło pierwszą edycję Pucharu Świata XCO realizowaną w 2023 roku przez całkiem nowego organizatora. Na pewno znacie wyniki elity: Pidcock, Dubau, Schurter i zaskakująca Puck Pieterse, niezniszczalna Prévot startująca w kolejnym teamie i niedawna niespodzianka – Lecomte. Oglądaliście? Za darmo już było. Poniżej opisuję, co można było zobaczyć na żywo. Wspomnę też, co pokazała bardzo liczna kadra, dzięki której Polacy mogli stanąć na starcie i w wielu kategoriach, ponieważ nie mamy w kraju drużyn, które mogą wystawiać zawodników na imprezy tej kategorii przy dorobku punktowym, jakim dysponują. A wiecie dlaczego Pidcock, któremu też brakowało punktów, mógł wystartować? O tym też napisałem.
Brakowało nam wspólnych zagranicznych jazd i wypraw. Mieliśmy jakiś zarys tego, czego chcemy, ale okoliczności rodzinne, praca, oczekiwania czy rozkład urlopów zawsze coś mieszały. I wtedy wpadła nam w oko impreza, którą znamy, czy też znaliśmy, bo byliśmy tam ostatnio dziewięć lat temu. Czy coś się zmieniło? Czy rozpoznamy stare trasy? Czy odkryjemy nowe? Jak organizator przetrwał trudne czasy covidu? Na te i wiele innych pytań odpowiedział nam e-mail zwrotny „z przyjemnością Was zapraszamy” i sam wyjazd…
– Tata się popłakał. Nie był w stanie zrozumieć, że dziewczyna jedzie sama na drugi koniec świata, z wielkim bagażem, za furę prywatnych pieniędzy, wygrywa tytuł i nikt się tym nie interesuje – wspomina pierwsze chwile po powrocie z Los Angeles Ania Rząsowska.
Jeśli przed tegorocznym Epikiem miałbym obstawiać, co może być największym utrapieniem uczestników, jednoznacznie stwierdziłbym, że upał. Głęboko bym się mylił.
Od początku kwietnia do końca października, czyli w okresie, kiedy aura w naszej strefie klimatycznej pozwala na całodniową włóczęgę na rowerze, naliczyliśmy 31 weekendów. W trakcie przygotowania tego artykułu przez moją przeglądarkę internetową przewinęło się niemal 80 imprez gravelowych odbywających się w tym czasie w naszym kraju, co znaczy, że w rozpoczynającym się sezonie jest ich ponad dwukrotnie więcej niż potencjalnie wolnych weekendów.
O tym, by znaleźć się na rowerze na środku pustynnego odludzia, marzyłem od kilku lat. To marzenie zupełnie nieoczekiwanie spełniło się w pewien grudniowy poranek, chociaż nie byłem tam zupełnie sam, jak pragnąłem. Znalazłem się tam w towarzystwie ludzi, których zapałem i entuzjazmem można by obdzielić jeszcze wielu innych. Ludzi, którzy postanowili od zera stworzyć kolarską kulturę w miejscu, które dotąd jej prawie nie znało.
Ot, kolejny Rampage, jaki mieliśmy okazję oglądać już szesnaście razy. Czyżby? Pierwsze podium Polaka to naprawdę historyczna zmiana. Zawody, które początkowo polegały na tym, kto ustoi większe uskoki, dzięki takim postaciom jak Tyler „Super T” Klassen i Cédric Gracia zaczęły ewoluować w stronę płynnych przejazdów i trików wprost ze slopestyle'u.