Rowerowy szlak wokół najwyższego pasma Karpat to potężny projekt zrealizowany wspólnymi siłami polskich i słowackich samorządów. To rozbudowana kolarska pętla w kilku wariantach do wyboru, prowadząca przez interesujące miejsca. Zdecydowanie warto choć raz wybrać się w tę ekscytującą podróż.
Dział: Przygoda
A może tak rzucić wszystko i wyjechać w… Pireneje? Taka myśl z niepokojącą regularnością cisnęła mi się do głowy, odkąd od znajomego usłyszałem o Trans Nomad. Zamiast kupić sobie nowy amortyzator, jedź na ten wyścig – stwierdził.
Południowo-zachodni zakątek naszego kraju obfituje we wspaniałe trasy kolarskie. Powszechnie wiadomo, że Kotlina Jeleniogórska ma wiele do zaoferowania zarówno kolarzom szosowym, miłośnikom wypraw gravelowych, jak i fanom rowerów MTB, w tym amatorom jazdy w stylu cross-country. Gdzie szukać ciekawych tras w tym regionie? Które z nich są przeznaczone dla zaawansowanych, a które nadają się na początek? Czy Szklarska Poręba to najlepsza baza wypadowa, czy może warto odwiedzić mniej popularne miejsca?
Teneryfa jest jednym z ulubionych kierunków kolarzy próbujących aktywnie przetrwać zimę, a także popularnym miejscem obozów i zgrupowań profesjonalnych teamów. Jak się okazuje, nie bez powodu codziennie na Teneryfie lądują setki kolarzy poszukujących stabilnej pogody, gładkich asfaltów, wymagających podjazdów i pysznego jedzenia.
Jeśli poszukujesz kolarskiego raju, który łączy majestat widoków niczym w szwajcarskich Alpach z wyzwaniami ostrych podjazdów rodem z francuskich Pirenejów – a to wszystko bez tłumów charakterystycznych dla hiszpańskiego Calpe – może warto wybrać się w słoweńskie Alpy Julijskie? To wyjątkowe i piękne miejsce, idealne, by zza kierownicy roweru delektować się otaczającą przyrodą i doświadczać spokoju, jaki oferują tylko zakątki wolne od turystycznego zgiełku.
Choć w te rewiry zwabiła edycja Pucharu Świata EDR i uczestniczący w niej Polak, to na szczęście zaplanowaliśmy coś więcej niż tylko kibicowanie. Zwiedziliśmy ikoniczne trasy Dolomitów i doradzamy, jak korzystając z włoskiego klimatu, pojeździć po mistrzowskich trasach.
Kontynuujemy temat kobiecych grup rowerowych, który zainicjowaliśmy w poprzednim numerze „bikeBoard”. Jest to element akcji #DziewczynyNaRowery, której bB z dużą przyjemnością patronuje. Natalia Mindowicz z kobiecego kolektywu Damy Ostro w rozmowie z Mateuszem Chabrosem z projektu Swoim Szlakiem opowiada o jeździe na ostrym kole, o kobiecych ustawkach na wrocławskim welodromie oraz o potrzebie rowerowej przestrzeni dla kobiet i ich integracji. Obszerne fragmenty rozmowy poniżej.
Po wakacyjnych podróżach zostały już tylko wspomnienia, często zaklęte w gigabajtach zdjęć. Nie oznacza to wcale, że pozostało już tylko przeglądanie z rozrzewnieniem wydarzeń zaklętych w kadrze aparatu, a jesień nie może być pod tym względem inspirująca. Wręcz przeciwnie. To dobry czas, żeby zaplanować krótszą lub dłuższą wyprawę bikepackingową.
1. GR5 przez belgijskie Ardeny (51 tys. hashtagów)
Francja. Prawdopodobnie najbardziej kolarski kraj na świecie. Tak jak kangury w Australii, piramidy w Egipcie, herbata w Anglii czy też tango w Argentynie, tak w wielu miejscowościach we Francji rower wydaje się motywem przewodnim. To tutaj, podróżując malowniczymi trasami, można poczuć wszechobecny kult Tour de France, najbardziej znanego wyścigu kolarskiego na świecie. Gdy dodamy do tego codzienny dostęp do świeżych bagietek i croissantów, francuskie wino oraz przyjazne nastawienie do kolarzy oraz ludzi podróżujących kamperem, to mamy przepis na idealny cel podróży na kolarskie wakacje.
Przysłowie mówi: „mejor solo que mal acompañado”, czyli „lepiej samemu niż w kiepskim towarzystwie”. Bo towarzystwo w podróży – tak jak w życiu – może być dobre lub nie. I nawet gdy jest dobre, nie ma gwarancji na to, że wspólna podróż okaże się lepsza od samotnej. Nie ma natomiast wątpliwości, że będzie to podróż zupełnie inna.
Nie oszukujmy się – jazda rowerami enduro jest zdominowana przez mężczyzn. Być może wynika to w dużej mierze z potrzeby zapewnienia sobie mocnych wrażeń i związanych z tym sporych dawek adrenaliny. Z pewnością powodów znalazłoby się więcej i bardziej zindywidualizowanych.
Szum klimatyzatorów pompujących wibrująco zimne powietrze wprost w rozpaloną pustynię przypomina nam, gdzie jesteśmy. Bezpiecznie oddzieleni od słońca płóciennym zadaszeniem delektujemy się bezkofeinowym latte na sojowym mleku i pochłaniamy drugi kawałek carrot cake’a. Zimna bryza raz na jakiś czas owiewa nasze plecy, po czym znika, pozwalając wrzącemu powietrzu zaopiekować się naszą gęsią skórką. To idealnie oddaje bogactwo Arabii Saudyjskiej: tu wszystko jest możliwe. Bez względu na koszty, zdrowy rozsądek czy koncepcję zrównoważonego rozwoju – dla przeciętnego Europejczyka to obraz niepokojąco ekscytujący.